"W związku z bezprecedensowym, haniebnym atakiem ze strony Państwa Izrael, skierowanym przeciwko Polsce, zwracam na Pani ręce dyplom uznania za zasługi dla ochrony zabytków kultury żydowskiej w Polsce, jaki otrzymałem w lipcu 1998 r. od ambasadora Izraela w Polsce z okazji jubileuszu 50. rocznicy utworzenia Państwa Izrael. " – tak w liście do ambasador Anny Azari pisze varsavianista.
" (...) Zdecydowałem się na ten symboliczny protest ze względu na skalę i masowość antypolskich ataków w Izraelu. W tym przypadku nie można wytłumaczyć sobie, że był to odosobniony wybryk Yaira Lapida, więc do Izraela i społeczeństwa izraelskiego nie powinno się mieć pretensji. Polskę zaatakował premier Benjamin Netanjahu i prezydent Reuven Rivlin. Izraelski minister edukacji Naftali Bennett poinstruował szkoły, aby poświęciły czas na nauczanie o roli, jaką m.in. Polska (sic!) odegrała w zabijaniu Żydów w Holokauście" – czytamy w liście.
Janusz Sujecki odnosi się także bezpośrednio do wystąpienia Anny Azari w Auschwitz. "Pani wystąpienie na terenie obozu Auschwitz uważam osobiście za skandaliczne. Teren byłego niemieckiego nazistowskiego obozu stał się miejscem kwestionowania prawa Polaków do obrony przed oszczerstwami, zamiast stać się miejscem przypomnienia o Niemcach, którzy byli faktycznymi sprawcami zbrodni dokonanej na Żydach i Polakach. Powiedziała Pani, że Izrael traktuje ustawę o IPN „jako możliwość kary za świadectwo ocalałych z Zagłady”. Czy mam rozumieć, że ocaleni z Zagłady będą świadczyć, że w obozach śmierci byli polscy komendanci, polskie załogi i polscy strażnicy na wieżach?" – pyta Sujecki.