"GPC" ustaliła, że powstaje raport dotyczący nagrań z kamer przemysłowych z nocy z 9 na 10 kwietnia 2010 r. Tuż przed godz. 5:00, przez 15 minut zarejestrowani na nagraniu osobnicy dokonują jakichś czynności przy tej części skrzydła, gdzie według podkomisji smoleńskiej nastąpiła seria eksplozji, a zdaniem Rosjan i komisji Millera – doszło do zderzenia z brzozą.
"Na nagraniu z Wojskowego Portu Lotniczego Warszawa-Okęcie widać światło latarki. Jest zbyt ciemno, a kamery za bardzo oddalone, aby można było dostrzec twarze osób znajdujących się przy lewym skrzydle Tu-154" – czytamy w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Zdaniem doświadczonego samolotowego mechanika, z którym rozmawiała podkomisja smoleńska, nikt z obsługi technicznej lub załogi nie robiłby niczego aż tak długo przy tym jednym elemencie maszyny, chyba że wystąpiłaby poważna awaria, a takiej – jak zaznacza dziennik – przed samym wylotem nie odnotowano.
Czytaj też:
Bomba w lewym skrzydle tupolewa. Ekspert podkomisji wskazał miejsce