Prezydent wspomina 10 kwietnia 2010 roku: Pustka. Taka rozpacz, że jest pusto w oczach i głowie

Prezydent wspomina 10 kwietnia 2010 roku: Pustka. Taka rozpacz, że jest pusto w oczach i głowie

Dodano: 
Prezydent Andrzej Duda
Prezydent Andrzej Duda Źródło: PAP / Leszek Szymański
– Ten dzień w dużym stopniu zdeterminował moje życie. Do tamtego momentu ja cały czas uważałem, że nie jestem politykiem, tylko jestem prawnikiem – powiedział prezydent Andrzej Duda w rozmowie z dziennikarzem portalu Onet.

– Po 10 kwietnia, kiedy Pan prezydent zginął, kiedy zginęła jego żona, kiedy zginęli moi koledzy i koleżanki tutaj z Kancelarii Prezydenta, miałem takie poczucie, że te sprawy Polski muszą być prowadzone dalej, że muszę się zaangażować politycznie. I tak się rzeczywiście stało – wskazał prezydent, który wziął udział w projekcie "Smoleńsk. 96 wspomnień".

Andrzej Duda zapytany, który moment 10 kwietnia 2010 roku był dla niego najtrudniejszy, odpowiedział: – Najtrudniejszy był ten moment, kiedy uświadomiłem sobie, że rzeczywiście jest to katastrofa, której prawdopodobnie nikt nie przeżył (...) Pustka. Z jednej strony rozpacz, ale taka rozpacz, że nie płaczesz, tylko masz puste oczy zupełnie. Taka rozpacz, że jest pusto w głowie.

– To się stało w czasie mojej rozmowy telefonicznej z Jackiem Sasinem. I on powiedział do mnie: Andrzej, samolot rozpadł się na strzępy, tego nikt nie przeżył, tu wszyscy zginęli. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie – mój Boże, jak to się mogło w ogóle stać. Ja wtedy krzyczałem: Jacek, szukajcie prezydenta! – wspomina Andrzej Duda.

I dodaje: – To jest coś, w co trudno do dziś uwierzyć, przyjąć. Przede wszystkim straszna strata dla Polski. Zginęli moi przyjaciele, ludzie, których znałem. Ale to przede wszystkim straszna strata dla Polski. To był kwiat polskiej polityki, ile ci ludzie mogli jeszcze dla Polski zrobić.

Źródło: Onet.pl
Czytaj także