Z informacji podanych przez Wyborczą wynika, że sąd umorzył postępowanie wobec wszystkich 22 osób. Decyzję tę ogłosił po południu sędzia Łukasz Biliński. W ocenie sądu, zgromadzony materiał dowodowy nie daje podstaw do uznania, że obwinieni wypełnili znamiona zarzucanych im czynów. Sędzia tłumaczył, że postępowanie protestujących nie było społecznie szkodliwe, a realizowali oni prawo do wolności wyrażania poglądów. Jego zdanie, wznoszone w czasie miesięcznicy okrzyki nie zakłócały jej przebiegu.
Czytaj też:
"Mam w d**** prawo”. Nowe nagranie z interwencji policji wobec Frasyniuka
Sąd krytycznie odniósł się także do działań policjantów, określając je jako nadgorliwe. Ocenił również, że kierowanie do sądu wniosków o ukaranie protestujących było niepotrzebne i „niepożądane dla funkcjonowania społeczeństwa pluralistycznego”.
Jednym z obwinionych był Władysław Frasyniuk, działacz opozycji w PRL. On jednak - inaczej niż pozostali - miał postawione trzy zarzuty: blokowania przemarszu, niestosowania się do poleceń jego przewodniczącego oraz wprowadzenia w błąd policjantów co do swojej tożsamości. Dwa pierwsze zostały umorzone, trzeci zaś zostanie zbadany w osobnym postępowaniu. Sędzie zaznaczył, że został tu zgromadzony skąpy materiał dowodowy, a co za tym idzie nie można podjąć decyzji o umorzeniu bez dowodów.
To jednak nie jedyny problem Frasyniuka. Były opozycjonista ma jeszcze zarzut prokuratorski dotyczący naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza policji.
Czytaj też:
Władysław Frasyniuk wyprowadzony w kajdankach. Wcześniej nie stawiał się na przesłuchania
10 czerwca wieczorem na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie kilkadziesiąt osób zakłóciło obchody miesięcznicy smoleńskiej; usiadło na jezdni, próbując w ten sposób zatrzymać przemarsz przed Pałac Prezydencki. Policja usunęła kontrmanifestantów z trasy marszu, wśród których był Władysław Frasyniuk i skierowała blisko 100 wniosków do sądu za blokowanie jezdni na drodze marszu.