Bez butów do Andersa
  • Marek GałęzowskiAutor:Marek Gałęzowski

Bez butów do Andersa

Dodano: 
Byli łagiernicy zgłaszający się do Armii Polskiej w ZSRS, 1941 rok
Byli łagiernicy zgłaszający się do Armii Polskiej w ZSRS, 1941 rok Źródło: Wikimedia Commons
Ze wszystkich świadectw wyłania się przerażający obraz stanu zdrowia żołnierzy polskich po blisko dwuletnim okresie niewoli. Wielu opuszczało sowieckie turmy jako ciężko chorzy. Przybywali do gen. Andersa w strzępach wrześniowych mundurów, w których wzięto ich do sowieckiej niewoli, zwykle bez butów – pisze dr Marek Gałęzowski.
W dniu 4 sierpnia 1941 r. z celi moskiewskiego więzienia przy Łubiance wyprowadzono mężczyznę. Szedł o kulach – ciężko raniony we wrześniu 1939 r. podczas walk z Armią Czerwoną, wciąż z trudem się poruszał. Strażnicy – jak później wspominał – tym razem nie popychali go ani nie wykręcali mu rąk. Wprowadzony do eleganckiego gabinetu, został powitany przez szefa NKWD Ławrientija Berię, który zaproponował mu herbatę i papierosy, po czym zaczął się żalić na zdradzieckie postępowanie i niespodziewaną napaść na Związek Sowiecki przyjaznej dotychczas III Rzeszy. Ten, który nieco ponad rok wcześniej wnioskował o wymordowanie polskich oficerów przebywających w sowieckich obozach jenieckich, teraz mówił, że „trzeba żyć w zgodzie”. Tamtego sierpniowego popołudnia jednemu z nielicznych, którzy znaleźli się w sowieckich rękach po agresji ZSRS na Polskę 17 września 1939 r. i nie zginęli kilka miesięcy później z rąk NKWD, Beria oświadczył, że jest wolny. Tym oficerem był gen. Władysław Anders, dwa dni później mianowany przez Naczelnego Wodza WP gen. Władysława Sikorskiego dowódcą armii polskiej mającej powstać na obszarze imperium sowieckiego.

Gdzie gen. Haller?

Utworzenie armii było jednym z najważniejszych postanowień układu Sikorski-Majski zawartego 30 lipca 1941 r. przez rząd polski na uchodźstwie z ZSRS, niedawnym okupantem, sprawcą masowych zbrodni przeciwko przedstawicielom elit ziem wschodnich Rzeczypospolitej i nie mniej zbrodniczych deportacji dziesiątków tysięcy jej obywateli. Żołnierzami tego wojska mieli zostać obywatele polscy dotychczas więzieni w państwie sowieckim, których władze – chcąc nie chcąc – zobowiązały się uwolnić.

Gen. Władysław Anders po aresztowaniu przez NKWD, 1940 rok


Kilka dni później do Moskwy wysłano polską komisję wojskową. Na jej czele stanął gen. Zygmunt Szyszko-Bohusz, wcześniej dowódca Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich. Sikorski początkowo nie mógł się zdecydować, czy wysłać do Rosji bohatera spod Narwiku, czy płk. Leona Mitkiewicza-Żołłtka. Według Zbigniewa Siemaszki „za kandydaturą Mitkiewicza przemawiało to, że miał on za sobą doświadczenia dyplomatyczne, gdyż w latach 1938–1939 był attaché wojskowym w Kownie, natomiast za Szyszko-Bohuszem to, iż w latach 1931–1939 służył w KOP-ie, dzięki czemu był w stałym kontakcie z Sowietami i wiedział, jak do nich należy się ustosunkować. Mówił po rosyjsku biegle, klął dobrze, rosyjskich sprośnych kawałów znał wiele, głowę miał mocną, więc mógł prześcignąć wielu oficerów Armii Czerwonej. Natomiast Mitkiewicz był bardziej subtelny, a jednocześnie darzył Sowiety zaufaniem”.

Ostatecznie Naczelny Wódz zdecydował o wysłaniu do Moskwy tego, który „głowę miał mocną”, mówiąc mu krótko przed wylotem, że „najważniejszym, niecierpiącym zwłoki zagadnieniem jest dzisiaj niewątpliwie sprawa wydobycia z Rosji olbrzymiej ilości naszych obywateli i stworzenie silnego wojska... Głównym zadaniem Pana będzie zawarcie układu wojskowego i uczynienie wszystkiego, co tylko będzie możliwe dla przyśpieszenia zorganizowania tam naszego wojska”.

14 sierpnia 1941 r. gen. Zygmunt Szyszko-Bohusz podpisał umowę wojskową z Sowietami. Zgodnie z nią powstająca na obszarze ZSRS Armia Polska miała być częścią sił zbrojnych RP podporządkowaną gen. Sikorskiemu w sprawach organizacyjnych i personalnych. Wojsko polskie w ZSRS miało zostać „przesunięte na front dopiero po osiągnięciu pełnej gotowości bojowej”, czyli po zakończeniu szkolenia i odpowiednio wyposażone. W sprzeczności z tym zapisem pozostawał następny, w którym stwierdzano, że do walki skierowany zostanie związek nie mniejszy niż dywizja podlegająca w działaniach operacyjnych dowództwu Armii Czerwonej.

Czytaj też:
Ambasador kontra Stalin

Takie sformułowanie było poważnym błędem strony polskiej. Skala działań wojennych na froncie niemiecko-sowieckim, gdzie zaangażowane były wielkie związki taktyczne, wymagała bowiem użycia podobnej siły, aby mogła ona odegrać jakąkolwiek rolę w operacjach militarnych. Pojedyncza dywizja, przydzielona do którejś z armii sowieckich, uległaby szybkiemu zniszczeniu jeszcze na terenie Rosji. Dostrzegł to Sikorski, krytykując ten punkt umowy. W nieodległej przyszłości polskie władze wojskowe nie uległy żądaniom sowieckim, by wysłały na front jedną dywizję.

Jak wspomniano, dowództwo armii powierzono gen. Andersowi, mimo że Sikorski zamierzał mianować na to stanowisko gen. Stanisława Hallera, brata stryjecznego gen. Józefa Hallera, dowódcy Armii Błękitnej z czasów I wojny światowej, Anders zaś miał zostać jego zastępcą. Naczelny Wódz, podobnie jak inni Polacy, nie wiedział, że gen. Haller, więziony po 17 września 1939 r. wraz z kilkoma tysiącami oficerów WP w obozie w Starobielsku, został zamordowany strzałem w tył głowy przez NKWD. O los generała zapytano oczywiście władze sowieckie. Te odpowiedziały, że nie mogą odnaleźć go na terenie Rosji.

Powstająca w ZSRS armia polska miała się składać z dwóch dywizji piechoty oraz ośrodka zapasowego w sile pułku, o łącznym stanie 25 tys. żołnierzy, z przewidzianą gotowością użycia do walki na 1 października 1941 r. Dzięki stanowczości gen. Andersa Sowieci zgodzili się również na powołanie Pomocniczej Służby Kobiet i duszpasterstwa wojskowego. Na miejsce formowania 5. Dywizji Piechoty wyznaczono Tatiszczewo (położone nad Wołgą), 6. Dywizji Piechoty – Tockoje (w pobliżu Orenburga), Ośrodka Zapasowego – Kotłubankę pod Buzułukiem, siedzibę sztabu armii ulokowano zaś w Buzułuku. Wszystkie te miejscowości znajdowały się w obwodach stalingradzkim i saratowskim oraz w Republice Baszkortostanu.

Sowiecka „amnestia”

Józef Mackiewicz w swoim znakomitym „Zwycięstwie prowokacji” pisał, że jedną z charakterystycznych cech komunizmu było odebranie ludzkim słowom ich pierwotnego znaczenia. Tak było w przypadku pojęć „pokój”, „wolność”, „niepodległość”, „dobrobyt”, „bezpieczeństwo”, a także wielu innych, choćby takich jak „amnestia”. W powszechnym znaczeniu słowo to oznacza akt łaski zastosowany przez władze danego państwa, a polegający na całkowitym lub częściowym darowaniu kar obywatelom, którzy popełnili przestępstwa. Tymczasem władze sowieckie w dekrecie wydanym 12 sierpnia 1941 r., dwa dni przed zawarciem umowy wojskowej, tak właśnie określiły proces wypuszczania z niewoli mieszkańców wschodnich województw Rzeczypospolitej, którzy przecież żadnych przestępstw nie popełnili.

Na formę sowieckiej „łaski” zwracali uwagę krytycy układu Sikorski-Majski w okupowanej przez Niemców Polsce. Podpułkownik Wacław Lipiński, historyk i jeden z liderów konspiracji piłsudczykowskiej, pisał w broszurze „Pakt polsko-rosyjski”: „Dołączony do paktu protokół, który mówi o amnestii dla wszystkich obywateli polskich znajdujących się w Rosji, więźniów oraz internowanych lub na innych zasadach pozbawionych wolności, jest aktem bezwstydu i cynizmu rosyjskiego i aktem hańby naszej. W pojęciu amnestii zawiera się pojęcie darowania winy. Akt amnestii rosyjskiej nastąpił na mocy podpisanego przez rząd rosyjski i Rząd Polski protokołu. W ten sposób Rząd Polski zgodził się na interpretację, która kwalifikuje polskie ofiary gwałtu bolszewickiego jako ludzi, którzy zawinili wobec Rosji, a którym obecnie Rosja przebacza”.

Artykuł został opublikowany w 12/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.