Posłanka przekonuje, że gdy omawia ważne sprawy, nigdy nie owija w bawełnę. "Zawsze mówię wprost. Niezależnie od tego, z kim rozmawiam. Powiedziałam kiedyś Petru, że jest największym narcyzem, jakiego poznałam, większym od mojego męża" – mówi polityk, jednocześnie jednak dodając, że ceni swojego kolegę za autentyczność i lojalność.
Scheuring-Wielgus stwierdza, że Nowoczesna działała bardzo dobrze w początkowej fazie swojego istnienia. Władze partii stanowiły głównie kobiety, a Ryszard Petru "był rozjemcą". "Wszystko zaczęło się chrzanić w momencie, gdy dwie z nas zaczęły myśleć o tym, że są lepsze od lidera i mogą to lepiej zorganizować" – twierdzi. Posłanka nie pisze z imienia kogo ma na myśli, ale wiadomo, że chodzi o Katarzynę Lubnauer oraz Kamilę Gasiuk-Pihowicz.
Scheuring-Wielgus ocenia, że jej odchodzie z partii zaczęło się w momencie gdy władzę w Nowoczesnej przejęła Lubnauer. "Coraz częściej miałam wrażenie, że walę głową w mur, że nie jestem mile widziana" – przekonuje posłanka.
Czytaj też:
Petru, Schmidt i Scheuring-Wielgus założyli koło poselskie. Szczególne zainteresowanie budzi nazwaCzytaj też:
67 interpelacji, ani jednej o niepełnosprawnych. Mazurek obnażył hipokryzję Scheuring-Wielgus