Przedstawiciel Błękitnego Patrolu WWF informował na radiowej antenie, że między piątkiem a niedzielą zostali powiadomieni o ok. 25 wyrzuconych przez fale na polskie wybrzeże. Na policję zgłoszono cztery z tych przypadków. Stan martwych zwierząt wskazywał bowiem, że z ich śmiercią mógł mieć coś wspólnego człowiek, albo że człowiek miał kontakt z martwym zwierzęciem. Zgłoszono także przypadek morświna, który miał rany zadane przez człowieka. Jak informował Krause, obecnie trwa wyjaśnianie, czy rany te zadano po śmierci zwierzaka, czy przed.
Czytaj też:
Martwe foki nad morzem. "Będziemy tępić te łajzy na własną rękę"
Krause wyjaśniał jednakże, że zarówno w czerwcu, jak i w lipcu najwięcej najwięcej martwych fok jest wyrzucanych na polskie wybrzeże. Dzieje się to za sprawą prądów morskich, które wyrzucają martwe zwierzęta. Krause zaznaczył, że „to, że większa liczba martwych zwierząt jest wyrzucana na plaże, nie musi oznaczać jeszcze jakiejś większej tragedii”. Jego zdaniem część zwierząt mogła rzeczywiście zginąć w przypadkowym połowie, jednak część jest efektem naturalnego padnięcia.
Czytaj też:
Znaleziono kolejną martwą fokę na wybrzeżu Bałtyku