Obłąkany plan Hitlera: Porwać papieża!
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Obłąkany plan Hitlera: Porwać papieża!

Dodano: 4
Pius XII w 1939 r.
Pius XII w 1939 r. Źródło: Wikimedia Commons
Niemiecki ambasador we Włoszech powiedział, że uprowadzenie papieża to najgłupsze, co mogłoby się wydarzyć. Udawał, że nie wie, że to decyzja Hitlera.

Nie są znane żadne dokumenty dotyczące bezpośrednio tej sprawy. Dan Kurzman, autor książki „Misja specjalna. Hitlerowski plan zajęcia Watykanu i porwania papieża”, tłumaczy to koniecznością zachowania najściślejszej tajemnicy. Mieli znać ją tylko: Hitler, Himmler, Bormann i wyznaczony na wykonawcę rozkazu Karl Wolff, generał SS. I to właśnie z nim rozmawiał Kurzman. Pisząc swoją książkę, przeprowadził wywiady także z innymi osobami, dyplomatami niemieckimi, uzyskał też informacje z Watykanu.

Hitler „uważał papieża za potencjalnego rywala w powojennej walce o kontrolę nad umysłami i duszami znacznej części ludzkości, bał się, że może on publicznie zaprotestować przeciw eksterminacji Żydów, zwłaszcza jeśli przeprowadza się ją pod jego oknami, i nastawić przeciw niemu katolików, także tych służących w niemieckich siłach zbrojnych” – pisze Kurzman.

Pomysł porwania Piusa XII miał powstać w głowie wodza III Rzeszy po obaleniu Mussoliniego w 1943 r. Hitler był przekonany, że papież przyłożył rękę do obalenia Duce. Jednakże odsunięcie od władzy Mussoliniego dawało Hitlerowi wolną rękę w sprawie włoskich Żydów. Gdy wojska niemieckie wkroczyły do Wiecznego Miasta, mieszkający w Rzymie Żydzi znaleźli się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Pius XII wprawdzie nie potępił wprost deportacji Żydów do obozów śmierci, czołowi naziści zastanawiali się jednak, jak się zachowa, gdy zostaną oni wywiezieni z Rzymu.

Hitler nie chciał ryzykować. Poza tym alianci wylądowali już na południu Włoch. Gdyby opanowali Rzym, Pius XII mógłby wreszcie powiedzieć otwarcie, co myśli o Hitlerze, III Rzeszy, zagładzie Żydów i zbrodniach przeciwko innym narodom. Do tego Führer nie mógł dopuścić.

We wrześniu 1943 r. Hitler wezwał Karla Wolffa, generała SS, na rozmowę. Odbyła się w kwaterze w Wilczym Szańcu. Wolff był szefem osobistego sztabu Heinricha Himmlera. Był też współodpowiedzialny za zagładę Żydów.

Wizytacja obozu Mauthausen. W pierwszym szeregu od lewej: Heinrich Himmler, Franz Ziereis i Karl Wolff

Wolff pisał do sekretarza ministerstwa transportu Rzeszy:

„Dziękuję panu bardzo również w imieniu Reichsführera-SS za list z 28 lipca 1942 roku. Uradowała mnie zwłaszcza wiadomość, że już od dwóch tygodni co dzień wyjeżdża do Treblinki pociąg zabierający za każdym razem pięć tysięcy Narodu Wybranego”. W obozie zagłady w Treblince zginęło 850 tys. Żydów, w tym wywiezieni z getta w Warszawie.

Rok później Wolff nie miał powodów do radości. Sytuacja militarna III Rzeszy pogorszyła się znacznie. Wehrmacht doznał klęski pod Stalingradem, przegrał też w kluczowej bitwie pod Kurskiem. Na domiar złego przyszło obalenie Mussoliniego, a wojska alianckie wylądowały na Sycylii.

Jak wykręcić się od stryczka?

Rozkaz Hitlera brzmiał: zająć Watykan, wywieźć Piusa XII do Niemiec, zabezpieczyć (to znaczy: zagrabić) archiwa watykańskie i dzieła sztuki.

Wolff, zdając sobie sprawę, do jakiego finału najwyraźniej zmierza wojna, słuchał Hitlera z mieszanymi uczuciami. Nie mógł odmówić wykonania rozkazu, który wydał mu się szaleństwem, a jednocześnie nie miał zamiaru go spełnić.

„Osiągnąwszy wysoką pozycję w zbrodniczym świecie, gdzie ludzkie życie znaczyło tyle co nic, Wolff nabrał przekonania, że jedynie najwięksi kombinatorzy zdołają ostatecznie ujść przed karą z ręki mściwego wroga. A któż bardziej musiał kombinować, by wykręcić się od stryczka, niż prawa ręka najbardziej osławionego ludobójcy w dziejach?” – pyta Kurzman.

Po przyjeździe do Rzymu Wolff opowiedział o planie niemieckiemu ambasadorowi we Włoszech Rudolfowi Rahnowi. Dyplomata był wstrząśnięty. Gdy spotkał się z Hitlerem, przekonywał go, że Watykan jest sojusznikiem, który pozwoliłby uspokoić sytuację we Włoszech. Powiedział, że uprowadzenie papieża to najgłupsze, co mogłoby się w tej sytuacji wydarzyć, udając, że nie wie, że to decyzja Hitlera. Jednak wódz III Rzeszy nie zareagował, zapewne dlatego, że zdradziłby tym samym istnienie planu.

Natomiast jak wspominał Rahn: „Bormann zrobił się czerwony jak burak, czerwony z podniecenia i gniewu. Nie miał jednak odwagi odpowiedzieć na moje argumenty”. Bormann był bodaj najbardziej fanatycznym wrogiem chrześcijaństwa i papiestwa wśród elity III Rzeszy. Tymczasem Ernst von Weizsäcker, ambasador w Watykanie, starał się przekonać Hitlera, że dla Kościoła katolickiego wrogiem numer jeden jest komunizm, a papież chce dobrych stosunków z Niemcami.

Czytaj też:
Żydowski lekarz Hitlerów

Chociaż papież bardziej niż Hitlera obawiał się Stalina, to jednak po napaści na Związek Sowiecki nie okazał publicznie zadowolenia. „Jak twierdził Fritz Menshausen, doradca przy niemieckiej ambasadzie w Rzymie, Watykan obawiał się, »że po klęsce bolszewizmu Kościół katolicki i w istocie całe chrześcijaństwo wpadnie, że się tak wyrażę, z deszczu pod rynnę«” – pisze Kurzman.

W Watykanie odczuwało się zagrożenie. Domenico Tardini, wówczas wysoki dostojnik kurii, wspominał, że po zajęciu Rzymu przez wojsko niemieckie: „Wszyscy mieliśmy poczucie, że Niemcy uprowadzą przynajmniej Ojca Świętego. Spodziewaliśmy się tego lada moment”. Papież nawet zwołał naradę, na której zastanawiano się, kto mógłby zostać jego następcą. Kardynałowie siedzieli na walizkach.

Ambasador Weizsäcker zaproponował, by papież opublikował oświadczenie zawierające pochwałę zachowania armii niemieckiej wobec Watykanu. Pius XII postawił warunek: Niemcy muszą obiecać, że w przyszłości nie podejmą żadnej akcji przeciw Watykanowi. Dyplomata zwrócił się z zapytaniem w tej sprawie do Berlina, jednak nie uzyskał odpowiedzi.

Tymczasem gen. Wolff celowo przeciągał przygotowania do zajęcia Watykanu, mówił, że absorbuje go sprawa grożącego powstania komunistycznego, więc nie wysyłał meldunków, że wszystko jest gotowe.

Ależ obiecali, że nie tkną Żydów!

16 października 1943 r. rozpoczęła się deportacja rzymskich Żydów. Himmler uznał, że brali udział w obaleniu Mussoliniego. To, oczywiście, dodatkowa kwalifikacja – byli Żydami, więc musieli zginąć. Miejscem przeznaczenia był obóz Auschwitz-Birkenau. Poinformowany przez księżniczkę Pignatelli o tym, co dzieje się w Rzymie, papież spontanicznie wykrzyknął: Ależ obiecali mi, że nie tkną rzymskich Żydów!

Tego samego dnia ambasador Weizsäcker spotkał się z sekretarzem stanu kard. Luigim Maglionem. Celem dyplomaty było powstrzymanie Piusa XII przed publicznym protestem. Maglione stwierdził, że Watykan zapewne będzie musiał zareagować. Niemiec odrzekł, że nie weźmie na siebie odpowiedzialności za poinformowanie Berlina o możliwości protestu ze strony papieża, bo reakcja byłaby brutalna. Nie padły słowa „porwanie papieża”, ale obaj rozmówcy wiedzieli – tak utrzymuje Kurzman – że o to właśnie chodzi.

A jednak Weizsäcker wysłał depeszę do Berlina stwierdzającą, że Watykan jest wzburzony deportacją Żydów i że reakcja papieża mogłaby zostać złagodzona, gdyby Żydzi pozostali we Włoszech i byli użyci np. do prac przy fortyfikacjach. Ta sugestia pozostała bez echa. Około tysiąca rzymskich Żydów trafiło do Auschwitz, gdzie większość została zamordowana. Jednak znacznie więcej się uratowało. W rzymskich klasztorach, kościołach oraz w samym Watykanie znalazło schronienie 4,3 tys. spośród 8 tys. Żydów. Pozostałych – pomijając ów tysiąc deportowanych – nie ujęto tamtego dnia, gdyż 385 esesmanów nie mogło w pół dnia wyłapać wszystkich Żydów, o czym doskonale wiedział gen. Wolff.

25 października w „L’Osservatore Romano” ukazał się artykuł, w którym pisano, że papież otacza ojcowską troską wszystkich ludzi, bez względu na ich narodowość i rasę. „Różnorodne i coraz liczniejsze obowiązki Piusa XII w ostatnim czasie jeszcze bardziej się pomnożyły za sprawą ogromnych cierpień tak wielu nieszczęśników”. Był to niewątpliwy komentarz do przeprowadzonej akcji deportowania rzymskich Żydów. Papież jednak nie zaprotestował, gdy się ona odbywała.

„Szantaż, jak się zdawało, przyniósł owoce, zarówno dla szantażujących, jak i dla szantażowanych – zgodnie z nadziejami niemieckich spiskowców […]. Szantaż najwyraźniej ocalił papieża, a być może również i Niemcy. Jedynymi przegranymi byli, jak się zdawało, pojmani Żydzi” – pisze autor.

Brytyjscy żołnierze w Watykanie, 1944 r.

30 października 1943 r. „L’Osservatore Romano” opublikowało komunikat wyrażający wdzięczność za uszanowanie Watykanu i papieża przez niemieckie wojska, a także że z radością zostały przyjęte przekazane przez niemieckiego ambasadora gwarancje na przyszłość.

Czytelnik książki Kurzmana nie może sobie jednak nie zadać pytania: A może tak naprawdę nie rozważano wcale planu porwania papieża? Może był on tylko mistyfikacją mającą zastraszyć Piusa XII? Tak czy inaczej cel został osiągnięty.

Generał SS Karl Wolff prowadził na początku 1945 r. poufne rozmowy z aliantami zachodnimi dotyczące warunków kapitulacji III Rzeszy. Uniknął, jak pisze autor, w znacznej mierze dzięki wpływom Allena Dullesa – szefa amerykańskiego Biura Spraw Strategicznych – procesu o zbrodnie wojenne w Norymberdze.

Dopiero w 1962 r. postawiono mu w Niemczech zarzut współudziału w wymordowaniu Żydów, których przewieziono do obozu zagłady w Treblince. Usiłował tłumaczyć, że nic o tym nie wiedział. W 1964 r. został skazany na 15 lat więzienia, lecz niemiecki sąd pięć lat później zwolnił go warunkowo na rok z powodu choroby uniemożliwiającej odbywanie kary. Nigdy już nie trafił za kraty.

Gdy Dan Kurzman zapytał go o to, czy gdyby mógł przeżyć życie na nowo, wstąpiłby znów do SS, Wolff odpowiedział: „Było to piękne życie. Byłem tak młody i byłem generałem. Miałem wszystko, czego pragnąłem”. Karl Wolff zmarł w 1984 r.

Artykuł jest streszczeniem głównych wątków książki Dana Kurzmana „Misja specjalna. Hitlerowski plan zajęcia Watykanu i porwania papieża”, opublikowanej przez wydawnictwo Rebis w 2007 r.

Artykuł został opublikowany w 11/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.