Konrad Głębocki jest byłym posłem Prawa i Sprawiedliwości. 5 czerwca został mianowany ambasadorem Polski we Włoszech.
Jednak art. 103 ust. 1 konstytucji mówi, że mandatu posła nie można łączyć m.in. z funkcją ambasadora. Dodatkowo art. 247 ust. 1 pkt 6 Kodeksu wyborczego wskazuje, że wygaśnięcie mandatu posła następuje w przypadku "powołania w toku kadencji na stanowisko lub powierzenia funkcji, których stosownie do przepisów Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej albo ustaw nie można łączyć ze sprawowaniem mandatu posła".
Dodatkowo ust. 5 tego artykułu wskazuje, że wygaśnięcie mandatu następuje z dniem powołania na nową funkcję, której nie można łączyć z mandatem posła.
175 głosowań
Kodeks wyborczy nakazuje Marszałkowi Sejmu niezwłoczne stwierdzenie wygaśnięcia mandatu. Jednak marszałek Kuchciński wydał odpowiednie postanowienie niemal miesiąc później – 2 lipca.
Nieświadomy niczego "były" poseł mógł jeszcze wziąć udział w głosowaniu. Łącznie 6, 7 i 15 czerwca Głębocki wziął udział w 175 głosowaniach.
Zamieszanie bez winy posła?
Sam zainteresowany dopiero 19 czerwca dowiedział się, że został ambasadorem. Dlatego też gdy brał udział w głosowaniach, był przekonany, że dalej jest posłem. Andrzej Grzegrzółka, Dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu, w rozmowie z Onetem zwraca uwagę, że wpływ polityka na działania Sejmu był marginalny.
"Udział posła w głosowaniach (...) należy traktować jako aktywność, która nie miała zasadniczego wpływu na decyzje podejmowane w sali plenarnej. Głos nie był w żadnej mierze przeważający ani decydujący dla prowadzonych rozstrzygnięć" – przekonuje dyrektor CIS.
Czytaj też:
Wpadka Wałęsy. Były prezydent udostępnia fejka z "generatora pasków"Czytaj też:
Internauci rozbawieni akcją #18dzielnicw18h. Trzaskowski znów bohaterem memów