Ziemkiewicz o zmianach w "Przedwiośniu" Żeromskiego: Przeróbki muszą mieć granice
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Ziemkiewicz o zmianach w "Przedwiośniu" Żeromskiego: Przeróbki muszą mieć granice

Dodano: 
Rafał Ziemkiewicz
Rafał Ziemkiewicz Źródło: PAP / Arek Markowicz
Granica jest przekroczona wtedy, gdy kupuję dziecku baśnie Andersena, a tam są jakieś politycznie poprawne treści i nie ma adnotacji, że to nie baśnie Andersena, ale oparte na ich motywach zupełnie inne historie - mówi portalowi "DoRzeczy.pl" Rafał Ziemkiewicz, pisarz, publicysta tygodnika "Do Rzeczy".

Powiedzmy, że za sto lat, ktoś zmieni Pana utwór, by uwspółcześnić język, w którym został on napisany. Chciałby Pan, aby coś takiego miało miejsce?

Generalnie prawo autorskie wyraźnie mówi, że nie powinno to mieć miejsca. Oczywiście bym nie chciał. Ale z drugiej strony, gdyby to była cena za to, że ktoś weźmie w ogóle do ręki moją książkę, to bym się zastanowił. Ale jest to problem – bo muszą być jakieś granice przeróbki.

Pytam oczywiście o sprawę w kontekście zamieszania z przeróbką „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego…


Prawo autorskie mówi wyraźnie, że nie powinno się tak robić. Niestety, zwyczaj przerabiania oryginalnych tekstów się przyjął. Nie kupi pan dziś w księgarni Robinsona Crusoe w wersji oryginalnej. Nie kupi pan w oryginale baśni Andersena. O ile uwspółcześnianie języka jest zrozumiałe, bo dziś nikt nie przeczyta w wersji oryginalnej twórczości Wespazjana Kochowskiego, czy Jana Kochanowskiego, to niestety przyjęło się też dostosowywanie utworów do współczesnej rzeczywistości. Szczególnie widać do w przypadku utworów dla dzieci. „Kubuś Puchatek”, wydawany przez Disneya nie ma nic wspólnego z utworami A. A. Milne. Może jest to cena za to, że on wciąż funkcjonuje. Z drugiej strony te utwory często są przerabiane na modłę politycznej poprawności. W efekcie niby młode pokolenie uczy się klasyki, w rzeczywistości uczy się diabli wiedzą czego.


No dobrze, to jak połączyć w tym układzie konieczność zmian w treści, z poszanowaniem autorów?


Jedynym rozwiązaniem jest publikowanie takich rzeczy z wyraźnym zastrzeżeniem, że nie jest to wersja oryginalna, ale autorska przeróbka konkretnego pisarza. Wtedy jest mała szansa na to, że ktoś sięgnie po oryginał, spróbuje zweryfikować, czy jest to utwór zgodny z zamiarem pisarza, czy też został przerobiony o 180 stopni. Granica jest przekroczona wtedy, gdy kupuję dziecku baśnie Andersena, a tam są jakieś politycznie poprawne treści i nie ma adnotacji, że to nie baśnie Andersena, ale oparte na ich motywach zupełnie inne historie.


W obronie słowa „tudzież” u Żeromskiego i w obronie oryginalnych wersji utworów wystąpiła „Gazeta Wyborcza”. Czy nagły „konserwatyzm” jej redaktorów nie jest jednak rzeczą dziwną?


To nie jest zaskakujące, bo to środowisko wykorzysta każdą okazję, aby przywalić PiS, bądź prezydentowi. Jak ktoś z obozu rządzącego przyjdzie w krawacie, to Wyborcza uzna że jest to obciach. A jak przyjdzie bez krawata – to obciachem będzie jego brak. Dlatego tu nie ma dla mnie zaskoczenia.

Czytaj też:
Ziemkiewicz o SN: A jeśli ogłosi, że legalną władzą nadal są Komorowski i Kopacz?



Czytaj też:
Ziemkiewicz apeluje do Jakiego: Niech Pan się walnie w czoło póki czas!

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także