Nina Sankari jest wiceprzewodniczącą ateizującej fundacji im. Kazimierza Łyszczyńskiego. Jak twierdzi, największym problemem Polski jest fakt, że nasz kraj jest państwem… wyznaniowym.
„Polska to państwo wyznaniowe (…) W artykule 25 (Konstytucji – red.) w punkcie trzecim mamy zapis o autonomii i wzajemnej niezależności państwa i Kościoła. Trudno tę autonomię widzieć inaczej niż jako utratę przez państwo suwerenności(…) Polskie państwo straciło część swojej suwerenności na rzecz Kościoła rzymskokatolickiego, który, jak wiemy, doskonale, umocowany jest w obcym państwie – w Watykanie” – prawi swoje mądrości Nina Sankari.
„Co jeszcze jest zapisane w artykule 25? Że każdy pogląd religijny czy światopogląd ma prawo być manifestowany w przestrzeni publicznej. W świeckim państwie religia jest sprawą prywatną, a przestrzeń publiczna powinna być wolna od jej manifestowania, żeby mogła należeć do wszystkich, bez względu na wyznawaną religię lub bezwyznaniowość” – czytamy w wywiadzie.
A więc wszelka publiczna manifestacja religijności (przeżegnanie się przed posiłkiem w restauracji? Krzyżyk w widocznym miejscu? Pójście na mszę świętą przez osobę publiczną?) jest dla pani Sankari (i suflującej jej autorki materiału) sprawą niedopuszczalną.
Oczywiście jest nadzieja, a daje ją fakt, że w Polsce ubywa katolików, a nasz kraj jest liderem pod względem odchodzenia do religii.
"Nadzieję dają ludzie, to, że w ciągu dziesięciu lat ubyło w Polsce dwa miliony katolików. W ciągu ostatnich dwóch lat – milion. W Wilanowie większość dzieci jest nieochrzczona. Polska jest globalnym liderem, jeśli chodzi o odchodzenie od wiary ludzi młodych" – zachwyca się rozmówczyni "Gazety Wyborczej".
Nina Sankari przekonuje też, że religia (jakakolwiek) zawsze jest groźna. Bo prędzej czy później prowadzi do fundamentalizmu.
Czytaj też:
Rabiej w "Wysokich Obcasach": Geje są pracowici, nie mają nałogów. Ich śluby to postulat konserwatywnyCzytaj też:
„Wyborcza” zachwycona. Bo Hiszpania i Irlandia odchodzą od Kościoła. I z nadzieją pyta: Kiedy u nas?