Gronkiewicz-Waltz zlekceważyła Sąd Najwyższy. "Wyrok mógł zatamować falę zwrotów kamienic"

Gronkiewicz-Waltz zlekceważyła Sąd Najwyższy. "Wyrok mógł zatamować falę zwrotów kamienic"

Dodano: 
Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy
Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy Źródło: PAP / Jakub Kamiński
Sąd Najwyższy mógł powstrzymać falę zwrotów kamienic w Warszawie, jednak Hanna Gronkiewicz-Waltz i jej urzędnicy zignorowali wyrok ws. jednej z nieruchomości. O sprawie, którą ma się zająć Komisja Weryfikacyjna, informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Sprawa sięga roku 2010 kiedy to Sąd Najwyższy wydał wyrok ws. budynku przy ul. Marymonckiej 49. Spór toczył się pomiędzy faktycznymi spadkobiercami a lokatorami kamienicy. Mieszkańcy wskazywali wówczas, iż to miasto jest właścicielem budynku i to w jego gestii jest administrowanie nim.

Stołeczny ratusz w 2005 roku potwierdził jeszcze, że nieruchomość została przejęta przez spadkobierców zgodnie z prawem. Innego zdania był jednak Sąd Najwyższy, który pięć lat później temu zaprzeczył. Powodem takiego wyroku był fakt, iż nikt nie wzruszył decyzji komunalizacyjnej, które z reguły wydawano na początku lat 90. XX wieku i które stanowiły potwierdzenie przejęcia danego majątku przez samorząd terytorialny.

Decyzja Sądu Najwyższego została jednak zignorowana przez prezydent Warszawy. Do ratusza trafiło w tej sprawie dziewięć pism od mieszkańców budynku przy ul. Marymonckiej 49. Część z nich pozostała w ogóle bez odpowiedzi, inne zbyto lakonicznymi odpowiedziami.

"Sprawa Marymonckiej 49 ma charakter uniwersalny" – czytamy na łamach "DGP". "Prezydent miasta wydała bowiem w 2008 r. zarządzenie, które wskazywało podległym jej urzędnikom, co powinni sprawdzać przy wydawaniu nieruchomości. Mowy o decyzji komunalizacyjnej w tym zarządzeniu nie ma" – podkreśla gazeta, która dodaje, że w 2010 r. zarządzenie więc powinno zostać zmienione w taki sposób, aby urzędnicy sprawdzali również to, czy nadal nie ma decyzji komunalizacyjnej w obrocie. A jeśli jest – by odmawiali przekazania budynku, jako że bez wątpienia nie stanowi on własności wnioskodawców. "Zarządzenie jednak zmienione nie zostało" – donosi "DGP".

"Gdyby tylko Hanna Gronkiewicz-Waltz wraz z podległymi jej urzędnikami zaczęli powoływać się na wyrok SN z 2010 r., w wielu przypadkach majątek pozostałby w rękach miasta. Tak się jednak nie stało" – podkreśla gazeta.

Źródło: Gazeta Prawna
Czytaj także