Lider partii rządzącej oskarżył byłego prezydenta o naruszenie dóbr osobistych. Chodzi o wypowiedź, w której Wałęsa zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu odpowiedzialność za katastrofę smoleńską.
Z przyczyn zdrowotnych prezes PiS miał zeznawać nie w Gdańsku, gdzie odbywa się proces, ale w Warszawie, a gdański sąd miał łączyć się z politykiem za pomocą telekonferencji. Połączenie okazało się niemożliwe – z uwagi na bardzo słabą jakość dźwięku telewizyjnego, na którą skarżyli się pełnomocnicy Lecha Wałęsy oraz przedstawiciele obu stron przebywający w Warszawie.
Sam były prezydent nie przyszedł do sądu, jak twierdzili jego pełnomocnicy z powodów zdrowotnych. Wałęsa ma zmagać się z problemami z kręgosłupem. Proces ws. naruszenia dóbr osobistych ruszył 5 marca. W imieniu obu polityków w sądzie pojawili się ich pełnomocnicy. Zaplanowane na 14 maja przesłuchanie stron zostało odroczone do 26 września.
Powodem był zły stan zdrowia zarówno Kaczyńskiego, jak i Wałęsy. Prezes PiS domaga się od byłego prezydenta przeprosin i wpłaty 30 tys. zł na cel społeczny za wpisy Wałęsy na Facebooku.
Chodzi m.in. o zarzut, że "Jarosław Kaczyński podczas lotu samolotu z polską delegacją do Smoleńska, mając świadomość nieodpowiednich warunków pogodowych, kierując się brawurą, wydał polecenie, nakazał lądowanie, czym doprowadził do katastrofy lotniczej w dniu 10 kwietnia 2010 r.".
Czytaj też:
Wałęsa stracił 3,7 mln zł. Wszystko przez byłego współpracownikaCzytaj też:
Kaczyński kontra Wałęsa. Sąd wezwał obu polityków do obowiązkowego stawienia się na rozprawie