Do sytuacji opisanej przez "Gazetę Współczesną" doszło 18 września po godz. 20.00 na ulicach Piątnicy niedaleko Łomży. Z informacji do której dotarli dziennikarze tego tytułu wynika, że Lech Kołakowski jechał w terenie zabudowanym dokładnie 108 km/h. Oznacza to, że przekroczył dozwoloną prędkość o 58 km.h, za co powinien stracić prawo jazdy na trzy miesiące.
Tak się jednak nie stało, ponieważ kiedy "pirat drogowy" został zatrzymany przez policję, okazało się że nie ma przy sobie prawa jazdy. Polityk odmówił również przyjęcia mandatu. Jak poinformował w rozmowie z gazetą nadkom. Tomasz Krupa, rzecznik podlaskiej policji, policjanci sporządzili z kontroli notatkę służbową, zaś w sprawie wykroczenia, którego dopuścił się kierowca, będą prowadzone dalsze czynności.