Życie prywatne Jana Kiepury
  • Sławomir KoperAutor:Sławomir Koper

Życie prywatne Jana Kiepury

Dodano: 
Jan Kiepura otoczony wielbicielkami. Krynica, 1935 r. Fot. NAC
Jan Kiepura otoczony wielbicielkami. Krynica, 1935 r. Fot. NAC
Znakomity tenor uwielbiał kobiety, pieniądze, sławę i muzykę. Właśnie w tej kolejności, co potwierdza całe jego barwne życie.

Upodobanie do płci pięknej odziedziczył po ojcu. Piekarz Franciszek Kiepura pod względem wierności małżeńskiej przypominał bowiem marynarza. Tak jak na rasowego wilka morskiego w każdym porcie czekała dziewczyna, tak na ojca śpiewaka w każdym młynie czekała urodziwa młynareczka… Z tego powodu życie domowe obfitowało w różne zawirowania, a dopiero międzynarodowy sukces syna spowodował ostateczne pogodzenie się jego rodziców.

Brunetki, blondynki…

Tenor nigdy nie narzekał na brak powodzenia u kobiet. Zamożny, przystojny, obdarzony nieprawdopodobnym głosem, sprawiał wrażenie człowieka bardzo pewnego siebie. Powodzeniu u kobiet nie zaszkodziło to, że był dość niski (zawsze używał butów z podwyższonym obcasem) i wcześnie zaczął łysieć. Przyzwyczajony do damskich hołdów, pisał ironicznie do przyjaciela, że „wszystkie panny z otwartymi rękoma i… rozwartymi nóżkami” czekają na niego. Miał dziesiątki okazji i chętnie z nich korzystał. Inna sprawa, że uwielbienie pań czasami było niebezpieczne. W Budapeszcie w trakcie koncertu jedna z wielbicielek dostała się na scenę i ugryzła go w łydkę.

Kiepura przyznawał, że lubi towarzystwo kobiet, „bez względu jakiego rodzaju”, co oznaczało, że nie był raczej wybredny. Znajomym tłumaczył, że przy swoim trybie życia nie ma możliwości stabilizacji uczuciowej, a ożenić się może wyłącznie z Polką. (...)

Kiepura prowadził życie radosnego playboya do czasu, aż trafił na właściwą kobietę. Marta Eggerth była węgierską Żydówką, początkującą aktorką. Otrzymała angaż do niemieckiej wersji jednego z filmów z Kiepurą – „Dla Ciebie śpiewam”. „Byłam zakochana w Kiepurze – wspominała Marta – zanim go poznałam. Zobaczyłam go po raz pierwszy, kiedy przyjechał do Budapesztu. Śpiewał wówczas partię Kalafa w »Turandot« Pucciniego. Śpiewał wspaniale i odniósł ogromny sukces. Nie pamiętam, który był to rok, ale Jan już wtedy cieszył się ogromną sławą. Poznałam go jednak dopiero w 1934 roku w Berlinie, podczas realizacji filmu »Dla Ciebie śpiewam«. […] Zdjęcia rozpoczęliśmy po Nowym Roku. Słynny tenor w wolnych chwilach stale był otoczony tłumem wielbicielek, z którymi rozmawiał w różnych językach. Po niemiecku, angielsku, po polsku, włosku i francusku. Mnie, niestety, zupełnie nie dostrzegał. Powiedział nawet, że skoro przyszedł z Opery Wiedeńskiej i La Scali, nie będzie śpiewał w duecie z tą małą Martą Eggerth. Z tą »małą!«. Byłam wściekła na niego, tym bardziej że wyraźnie faworyzował Danielle Darrieux [aktorkę grającą we francuskiej wersji filmu – przyp. S.K.]. A moja matka na to: »Jesteś po prostu w nim zakochana«. Oczywiście, że byłam zakochana i zazdrosna […]”.

Kiepura zachowywał się jak wytrawny uwodziciel. Któregoś wieczoru, odprowadzając Martę do domu, wykupił od stojącej na ulicy kwiaciarki wszystkie kwiaty i podarował je dziewczynie. A potem cynicznie stwierdził, że zrobił to tylko dlatego, iż „żal mu było tej starej kobiety, która do późnej nocy nie sprzedała towaru”. Tłumaczył zakochanej w nim Marcie, że nie może się z nią ożenić, ponieważ nie jest Polką, farbuje włosy i jest aktorką. Dziewczyna miała jednak gotową odpowiedź.

(...)

Jak brzmiała riposta Marty i jak potoczyły się ich dalsze losy? Cały artykuł w najnowszym numerze „Historii Do Rzeczy”!

Cały artykuł dostępny jest w 10/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.