Do niecodziennego zdarzenia doszło podczas drugiego pytania dotyczącego tego, czy kandydaci wyraziliby zgodę na organizację Marszu Równości oraz marszu narodowców. Padło wiele ciekawych odpowiedzi, ale nikt nie zapadł widzom tak głęboko w pamięć jak pani Krystyna Krzekotowska.
Początkowo kandydatka odpowiadała na pytanie prowadzącego, zapewniając, że wyrazi zgodę na obie manifestacje, a nawet sama weźmie w nich udział. Podkreśliła, że chce "przyjaźnie zarządzać" miastem oraz że musi zmienić się stosunek władzy do obywateli, którzy nie mogą być traktowani jak słudzy. Krzekotowska postanowiła zademonstrować, co dokładnie ma na myśli.
Kobieta wyszła na środek sali i padła przed kamerami na kolana. – Ja pokażę jak my się czujemy jako obywatele. My się czujemy przygnieceni do ziemi. Wstańcie! Wstańmy dumni warszawiacy. Nie pozwólmy na przygniatanie nas na klęczki – krzyczała kandydatka. Niestety czas na wypowiedź wynosił jedynie 45 sekund więc Krzekototowska nie zdążyła dokończyć swojej przemowy, a organizatorzy musieli wyłączyć jej mikrofon.
Przekonana o zwycięstwie
Kandydatka jest przekonana, że to ona wygrała debatę. – Nie mam satysfakcji z tego zwycięstwa, dlatego, że z marnymi kandydatami wygrałam. Strzelaj - mówiłam do jego i drugiego. A oni nic, bo nie mieli argumentów – oceniła.
Dziennikarze zapytali Krzekotowską o jej nietypowe zachowanie. – Uklękłam, żeby pokazać, że na klęczki nas władza sprowadza. A my warszawiacy jesteśmy dumni, nie chcemy być na klęczkach – podkreśliła kandydatka.
Czytaj też:
"Smog jest wymyślony", "kolejne pytanie reżimowej telewizji". Korwin-Mikke podczas Debaty WarszawskiejCzytaj też:
"Fatalna formuła", "kuriozalna konwencja", "Krzekotowska i Potocki wygrali". Debata oczami komentatorów