Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Kryzys nie wiary, ale chrześcijan
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Kryzys nie wiary, ale chrześcijan

Dodano: 
Ks. prof. Waldemar Chrostowski
Ks. prof. Waldemar Chrostowski Źródło: PAP / Paweł Kula
Chrześcijanie coraz bardziej skupiają się na doczesności, podczas gdy perspektywa wieczności jest usuwana z naszej wiary. Te dwa dni na początku listopada to doskonała okazja aby zastanowić się nie tylko nad tym, jak przeżyć – o czym myślimy cały rok, ale również nad tym, jak żyć – mówi portalowi DoRzeczy.pl Ks. profesor Waldemar Chrostowski, kierownik Katedry Egzegezy Starego Testamentu na Wydziale Teologicznym UKSW, laureat Nagrody Ratzingera.

Jakie jest znaczenie dzisiejszego święta, potocznie zwanego Świętem Zmarłych?

Ks. prof. Waldemar Chrostowski: – Nazwa Święto Zmarłych jest o tyle myląca, że dziś, 1 listopada, przypada Uroczystość Wszystkich Świętych, a więc tych zmarłych, którzy osiągnęli chwałę nieba. Wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych, których pośmiertnych losów nie znamy, ale możemy się domyślać, że przebywają w czyśćcu i oczekują na chwałę nieba, jest w Kościele katolickim obchodzone dzień później, czyli 2 listopada, znany w polskiej tradycji jako Dzień Zaduszny. Wzgląd na te dwa dni wyraźnie uwypukla jedność Kościoła: Kościół pielgrzymujący na ziemi, czyli my; Kościół triumfujący w niebie, na który wskazuje Uroczystość Wszystkich Świętych; Kościół oczyszczający się i przygotowujący na spotkanie z Bogiem, na który wskazuje Dzień Zaduszny.

W jaki sposób chrześcijanie mogą pomóc duszom cierpiącym w czyśćcu?

Przede wszystkim chrześcijanie powinni pomóc samym sobie. Los zmarłych leży w ręku Boga, natomiast nasz los w dużym stopniu zależy od nas. Pomóc sobie możemy poprzez ożywianie wiary w zmartwychwstanie i życie wieczne. Właśnie ta wiara przechodzi obecnie ciężki kryzys i jest wystawiona na trudną próbę. Chrześcijanie coraz bardziej skupiają się na doczesności, podczas gdy perspektywa wieczności jest usuwana z naszej wiary. Te dwa dni na początku listopada to doskonała okazja aby zastanowić się nie tylko nad tym, jak przeżyć – o czym myślimy cały rok, ale również nad tym, jak żyć. Trzeba się zatrzymać i zadać sobie bardzo ważne pytania: Jaki sens ma nasze życie? Jak zadbać o jego ukierunkowanie ku wieczności? To pierwsze, najbardziej podstawowe zadanie na ten wyjątkowy czas.

Jakie jest drugie?

Modlitwa za zmarłych i pamięć o zmarłych. Obydwa odniesienia są istotne. Nasza modlitwa kieruje się do Boga, który jest pełnym miłosierdzia dawcą zbawienia. Naszym obowiązkiem jest też pamięć o zmarłych jako filar naszej tożsamości i kultury. Filar, z którego nie wolno zrezygnować. Dopiero w perspektywie tych dwóch odniesień – troski o nas samych i troski o zmarłych – należy umieścić konkretne poczynania, takie jak odwiedziny cmentarzy, troska o groby czy zapalenie światła.

W ostatnich kilkudziesięciu latach widzimy coraz bardziej narastający strach przed śmiercią, ucieczkę od tematu.

Śmierć jest czymś tak oczywistym, jak życie. Każdy, kto się urodził, musi umrzeć. Paradoks polega na tym, że nieuchronną rzeczywistość śmierci wypychamy z naszej świadomości i przenosimy poza jej obręb. Coraz rzadziej można zobaczyć człowieka zmarłego i pogrzeb. Zarówno umieranie, jak i śmierć są skrupulatnie ukrywane i maskowane. Ludzie codziennie umierają, ale współczesny człowiek nie chce tego widzieć, boi się śmierci i jak gdyby pragnie ją przechytrzyć. Nie chcąc śmierci, traktuje ją tak, jakby jej wcale nie było. Ale to niczego nie zmienia, bo przecież śmierć pozostaje nieuchronna. Realizm w podejściu do śmierci powinien opierać się na przyjęciu faktu, że ona istnieje. Bez takiej świadomości nasze życie staje się okaleczone i niepełne, bo chce polegać na szkodliwym fałszowaniu rzeczywistości.

Czy nie jest tak, że dawniej człowiekowi łatwiej było oswoić śmierć, bo powszechne było przekonanie o istnieniu życiu po śmierci, dziś mamy natomiast kryzys wiary jako takiej?

Chodzi o pewność chrześcijańskiej wiary w orędzie Jezusa Chrystusa o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym. Kiedyś to orędzie było powszechnie akceptowane i wyznawane. W naszych czasach mamy do czynienia z paradoksem: z jednej strony dominuje wszechobecny kult ludzkiego ciała i apoteoza cielesności, natomiast z drugiej mnoży się i narasta kwestionowanie wiary w życie wieczne, której sedno stanowi prawda o zmartwychwstaniu ciała.

Z jak poważnym kryzysem wiary mamy dziś do czynienia?

Nie jest to kryzys wiary chrześcijańskiej jako takiej, bo ona nie straciła ze swojej treści i życiodajnej mocy, ale kryzys bardzo wielu chrześcijan, którzy tę wiarę lekceważą i tracą. Można powiedzieć, że budujemy dom zaczynając od dachu, ponieważ gdy rezygnujemy z wiary w Boga i jego moc, tracimy to, co stanowi fundament dobrze przeżywanego życia. Tym fundamentem jest poprawna odpowiedź na pytanie, skąd pochodzimy i dokąd ostatecznie zmierzamy. Przy bezprecedensowym poziomie rozwoju techniki i nowoczesnych technologii, człowiek staje się coraz bardziej zagubiony. Traci bowiem – i to na własne życzenie – poczucie tego, co naprawdę najważniejsze.

Czytaj też:
Terlikowski: Śmierć powinna być częścią życia. Współczesny człowiek tę prawdę wypiera

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także