Jerzy Zelnik i SB
  • Cezary GmyzAutor:Cezary Gmyz

Jerzy Zelnik i SB

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
W związku z rosnącą presją medialną ujawniamy, co zawiera teczka opracowana przez SB dotycząca Jerzego Zelnika. Publikujemy też oświadczenie aktora. Za tydzień w „Do Rzeczy” ukaże się szerszy materiał na ten temat

Znany aktor Jerzy Zelnik w 1964 r., jako nastolatek, został zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie Jaracz. Przez ostatnie lata jego teczka z niewiadomych powodów spoczywała w zbiorze zastrzeżonym IPN. Niedawno Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zdjęła z niej klauzulę i zmikrofilmowana teczka trafiła do jawnego archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.

O takich teczkach funkcjonariusze SB mówili „naleśniki” – czyli cienkie teczki, niezawierające żadnych wartościowych informacji. Teczka Zelnika liczy zaledwie 35 kart, włączając w to również te, które są puste. Formalnie współpraca Jerzego Zelnika od momentu zwerbowania (16 stycznia 1964 r.) do momentu wyrejestrowania go z sieci agenturalnej (8 sierpnia 1966 r.) trwała ponad dwa lata.

Służba Bezpieczeństwa zainteresowała się Zelnikiem na początku roku 1964. Miał wówczas 19 lat i od kilku miesięcy był studentem I roku Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Początkowo był tzw. figurantem sprawy operacyjnego sprawdzenia o kryptonimie Kuźnia. W języku SB figurant oznaczał osobę, którą się interesowała bezpieka. Z kolei SOS „Kuźnia” dotyczył jego bliskiego kolegi – Jerzego Kowalika. Z teczki Zelnika nie wynika, dlaczego SB zainteresowała się Kowalikiem. Na podstawie zdawkowych informacji można jedynie domniemywać, że miało to związek z jakąś akcją ulotkową przeprowadzoną wówczas w Warszawie.

Na pierwsze spotkanie SB zwabiła Zelnika podstępem. „W celu zachowania konspiracji oraz zapobieżenia możliwości skontaktowania się z innymi osobami przechodzącymi w sprawie przedstawiłem się jako reżyser, który chce go zaangażować do filmu reklamowego. Zelnik nie orientując się w podstępie, przyszedł na spotkanie, gdzie na wstępie wyjaśniłem mu, kim jestem i z jakiego powodu chcę z nim rozmawiać” – raportował po spotkaniu Janusz Wielgo, oficer Wydziału II Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych. Tak oficjalnie nazywała się komórka kontrwywiadu Służby Bezpieczeństwa w Warszawie. Nazwa SB w połowie lat 60. nie funkcjonowała w obiegu publicznym.

Podczas tego spotkania Jerzy Zelnik nie przedstawił żadnych informacji mogących kompromitować jego kolegę. SB zakładała, że będzie chciał go obciążać z zazdrości (Kowalik pochodził z dobrze sytuowanej rodziny dyplomatów). „Charakteryzując Kowalika, rozmówca zaznaczył, że jest to inteligentny człowiek o szerokich choryzontach [pisownia oryginalna – przyp. red.] zajmujący się literaturą i filozofią. Zna perfekcyjnie angielski, o czym najlepiej świadczy fakt, że swojego czasu przetłumaczył sztukę angielską, którą wystawiono w telewizji” – raportował pracownik bezpieki.

Z całą pewnością Wielgo nie przedstawił się Zelnikowi jako oficer SB, lecz jako funkcjonariusz kontrwywiadu. Wynika to jednoznacznie z zobowiązania, jakie Zelnik podpisał dwa dni później w pokoju 534 w hotelu MDM przy placu Konstytucji w Warszawie: „Ja, niżej podpisany, Jerzy Zelnik zobowiązuję się do zachowania w ścisłej tajemnicy faktu i treści rozmowy z pracownikiem Kontrwywiadu P.R.L. Zobowiązuję się także do informowania go o interesujących ten organ sprawach. Wiadomo mi, że niedotrzymanie zobowiązania pociągnie za sobą odpowiedzialność karną przewidzianą w kodeksie karnym – Zelnik 16.I.64”.

Zastanawiające jest to, że zobowiązanie podpisane jest jedynie nazwiskiem Zelnika. Zgodnie z zasadami panującymi w SB powinna na nim być informacja o obraniu sobie przez Zelnika pseudonimu Jaracz, nawiązującego do nazwiska wybitnego aktora – Stefana. Także raport z tzw. rozmowy pozyskaniowej nie wspomina, by Zelnik obrał sobie pseudonim Jaracz. A taka informacja zgodnie ze standardami panującymi w SB powinna się znaleźć w raporcie.

Podczas tej rozmowy Zelnik również nie obciążał Kowalika. „W końcowej fazie rozmowy Zelnik wyraził dość duże zdziwienie z powodu zainteresowania się osobą Kowalika, twierdząc, iż nie miał pojęcia, iż może on być zamieszany w jakiś nieczyste sprawy” – zanotowano w SB. 

Poza zobowiązaniem w teczce Zelnika nie ma żadnych donosów sporządzonych osobiście przez aktora ani nawet notatek sporządzonych przez oficerów z doniesień Zelnika traktowanego jako TW. W jednym z ostatnich dokumentów jest notatka ze spotkania z Wielgo. Nie ma w niej jednak żadnych informacji świadczących o tym, by Jerzy Zelnik na kogoś donosił. Opowiada jedynie o swojej pracy jako odtwórcy roli tytułowej w filmie „Faraon” Jerzego Kawalerowicza.

Jedyne informacje, które mogłyby obciążać Zelnika, znajdują się we wniosku o zaniechanie współpracy: „W trakcie współpracy tw »Jaracz« dostarczył szereg informacji charakteryzujących figuranta, uczestniczył w kombinacji operacyjnej zastosowanej w stosunku do figuranta, co pozwoliło na bliższe rozeznanie działalności Kowalika”.

Z analizy informacji zawartych w teczce wynika, że po zamknięciu sprawy pracownicy SB do teczki Zelnika zaglądali zaledwie trzy razy – w latach 1971, 1980 i 1987. Ostatni przegląd był związany z mikrofilmowaniem. Wtedy to właśnie zniszczono papierowy oryginał teczki.

OŚWIADCZENIE JERZEGO ZELNIKA, które aktor przesłał do TV Republika:

http://dorzeczy.pl/id,8238/Oswiadczenie-Jerzego-ZelnikaJuz-teraz-prosze-o-wybaczenie-osoby-ktore-moglem-skrzywdzic.html   

Czytaj także