• Cezary GmyzAutor:Cezary Gmyz

Zelnik i SB

Dodano:   /  Zmieniono: 
Teczka Jerzego Zelnika jako tajnego współpracownika liczy niespełna 40 stron. W archiwum IPN jest też jednak 480-stronicowa teczka sprawy „Kuźnia”. To ona daje pełen obraz uwikłania aktora we współpracę z SB.

Z akt sprawy „Kuźnia” wyłania się historia młodych ludzi, śledzonych przez Służbę Bezpieczeństwa, fotografowanych i podsłuchiwanych przez telefon. Jednym z nich był młody student Jerzy Zelnik. Po tym, gdy SB zebrała wiele informacji o jego prywatnym życiu, został zwerbowany na tajnego współpracownika. Bezpieka wykorzystywała go do rozpracowywania jego rówieśnika, kolegi z klasy warszawskiego liceum Reytana – Jerzego Kowadło-Kowalika.

Nie ma wątpliwości, że Jerzy Zelnik był świadomym tajnym współpracownikiem. Jednak ocena jego działań nie jest jednoznaczna. Nigdy nie napisał własnoręcznie donosu. Na żadnym z nich nie ma jego podpisu. Nigdy nie brał od SB pieniędzy.

Sprawa Kowalika zaczęła się banalnie. „Z posiadanych materiałów na temat jego osoby wynika, że w dniu 20 II 1963 biorąc udział w zebraniu członków i sympatyków klubu »Życie« działającego przy ZBoWiD jako przedstawiciele młodzieży w PW [Politechnika Warszawska – przyp. red.] skrytykował obecną sytuację polityczną w Polsce […]. Posiadamy także szereg materiałów z »PT« [podsłuch telefoniczny – przyp. red.] i Biura „B” [komórka SB zajmująca się obserwacją – przyp. red.], których realizacja zbiegła się z terminem ukazania się wrogich ulotek mających miejsce w maju br. Z materia- łów tych wynika niezbicie, iż w/w skupia wokół siebie grono młodych ludzi rekrutujących się z tzw. »złotej młodzieży«, z którymi kontaktuje się u siebie w domu, w »Hybrydach«, kawiarniach lub mieszkaniach prywatnych kolegów z tej samej paczki. Stwierdzono także, iż figurant dysponuje powiększalnikiem, na którym kilka dni przed ukazaniem się ulotek wykonywał z kilkoma przyjaciółmi bliżej niezidentyfikowane fotokopie” – czytamy w planie wstępnych czynności operacyjnych do sprawy „Kuźnia” z listopada 1963 r. To wystarczyło, by objąć totalną inwigilacją całą grupę przyjaciół Kowalika. Było to aż 18 osób, wśród nich Zelnik. (...)

Na zobowiązaniu nie ma informacji, by Zelnik obrał sobie pseudonim. Wręcz przeciwnie – w dokumentacji zgromadzonej w aktach „Kuźni” znajduje się adnotacja, że pseudonim Jaracz nadała mu sama SB. (...)

Cały artykuł dostępny jest w 11/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także