To pokłosie porozumienia, jakie zawiązała strona rządowa z narodowcami po tym, jak prezydent Warszawy zakazała organizacji Marszu Niepodległości. Zagraniczne media w większości opisywały wydarzenie jako "nacjonalistyczne". Nie brakowało także komentarzy o tym, że "ulicami Warszawy przeszło 250 tys. faszystów". Niektórzy wskazywali, że polski rząd poprzez porozumienie z narodowcami, odebrał sobie wiarygodność i okazał aprobatę dla neofszaystów.
W zgoła innym tonie do sprawy odnosi się warszawski korespondent „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Gerhard Gnauck. "Polska świętuje swoją niepodległość 11 listopada. W ubiegłą niedzielę przez Warszawę przeszło kilkaset tysięcy osób, prawie wszyscy z biało-czerwonymi flagami. Polityczne kierownictwo kraju w ostatniej chwili stanęło na czele tego ruchu. W przeciwnym razie „Marsz Niepodległości” stałby się zapewne organizacyjną i polityczną katastrofą” – stwierdza dziennikarz.
Reporter przywołuje incydenty z ubiegłego roku, gdy na marszu pojawiły się skrajnie prawicowe akcenty i transparenty – narodowo-konserwatywny rząd udawał, że nic się nie stało – ocenia Gnauck. „W tym roku rząd w ostatniej chwili dostrzegł, że sytuacja może się powtórzyć i przekształcił marsz w „państwowy” pochód, aby temu zapobiec” – komentuje korespondent. Jak zaznacza, dozwolone były tylko flagi narodowe, a porządku strzegli żołnierze.