Handel dokumentami? Cenckiewicz: Mam wielkie pretensje do państwa

Handel dokumentami? Cenckiewicz: Mam wielkie pretensje do państwa

Dodano: 24
Prof. Sławomir Cenckiewicz
Prof. Sławomir Cenckiewicz Źródło: YouTube
– Mam wielkie pretensje do państwa oraz organów ścigania, które tolerują proceder handlu i drenażu archiwalnego Polski – stwierdził Szef Wojskowego Biura Historycznego prof. Sławomir Cenckiewicz w rozmowie z Onetem.

Redakcje "Rzeczpospolitej" i Polskiego Radia podały w środę, że w Hoover Institution Library & Archives w Stanford odnaleziono nieznane dotąd dokumenty, notatki i zdjęcia należące do szefa komunistycznej bezpieki gen. Czesława Kiszczaka.

Kiszczakowie mieli oferować teczkę TW "Bolka" Amerykanom, ale ci jej nie chcieli. "Potwierdzam ustalenia dziennikarzy, którzy napisali, że sprawa obiła się nawet o Biały Dom" – przyznał Cenckiewicz w rozmowie z Onetem.

Publicysta "Do Rzeczy" stwierdził, że wielu działaczy partyjnych i funkcjonariuszy służb z czasów PRL sprzedawało swoje dokumenty i teczki Amerykanom. Cenckiewicz podkreśla, że nie ma pretensji do rządu USA, tylko do własnego państwa, że na to zezwalało. Zaznaczył, że ten handel częstokroć dotyczył dokumentów, które powinny zostać przekazane do IPN.

"Z drugiej strony, myślę sobie czasem, że może i dobrze się stało, że to wszystko trafiło to za ocean, skoro w Polsce po 1989 r. i aż do 2015 r. zniszczono i rozkradziono tyle dokumentów tajnych służb, LWP i PZPR a nikt nie poniósł za to odpowiedzialności karnej" – przyznaje Szef Wojskowego Biura Historycznego.

twitter

Nieznane archiwum Kiszczaka

W materiałach, które trafiły do USA, jest m.in. korespondencja Czesława Kiszczaka z Lechem Wałęsa, Adamem Michnikiem i Wojciechem Jaruzelskim, dokumenty służb PRL na temat stanu wojennego, a także dokumentacja procesów, jakie Kiszczak miał po 1989 roku.

Część z tych materiałów znana jest historykom, ale wiele z nich nie ujrzało jeszcze światła dziennego. Jako pierwsi przeglądali te papiery dziennikarze "Rzeczpospolitej" i Polskiego Radia.

Jak dokumenty znalazły się za oceanem? Do końca nie wiadomo, bo Hoover Institution nie udziela informacji na temat daty pozyskania materiałów. Jednak według ustaleń polskich dziennikarzy część przekazał jeszcze za życia sam Kiszczak. Reszta miała zostać sprzedana po jego śmierci.

Jak informuje "Rzeczpospolita", wdowa po generale, Maria Kiszczaka, przyznała w rozmowie telefonicznej, że ostatnie materiały archiwalne zostały przez nią sprzedane do Stanford zaledwie pół roku temu. Wiele wskazuje też na to, że żona Kiszczaka ich nie przeglądała, bo przekazała np. polisy ubezpieczeniowe domu.

Dziennikarze zapowiadają, że najważniejsze materiały będą od środy publikować na stronach internetowych "Rz" i Polskiego Radia.

Czytaj też:
Nieznany list Kiszczaka do Wałęsy. Sensacyjne odkrycie
Czytaj też:
Cenckiewicz: Mamy kolejne potwierdzenie, że Wałęsa był agentem

twitter
Źródło: Onet.pl
Czytaj także