"Wałęsę można zabić, ale nie pokonać!". Lech Wałęsa komentuje list Kiszczaka

"Wałęsę można zabić, ale nie pokonać!". Lech Wałęsa komentuje list Kiszczaka

Dodano: 
Lech Wałęsa, były prezydent
Lech Wałęsa, były prezydent Źródło: PAP/Radek Pietruszka
Gen. Czesław Kiszczak planował wywierać wpływ na Lecha Wałęsę i przyznał się do likwidacji akt Departamentu IV MSW, który inwigilował Kościół. Tak wynika z treści listu odnalezionego w USA przez polskich dziennikarzy. Jest komentarz byłego prezydenta.

Czterostronicowe pismo Czesława Kiszczaka do Lecha Wałęsy z maja 1993 roku to jedno z odkryć dziennikarzy "Rzeczpospolitej" i Polskiego Radia, którzy w amerykańskich archiwach odnaleźli nieznane dokumenty należące do szefa komunistycznej bezpieki. W liście Kiszczaka do Wałęsy generał sugeruje, że wie o agenturalnej przeszłości ówczesnego prezydenta, ale zapewnia go jednocześnie o swojej lojalności. Dalej Kiszczak przyznaję się Wałęsie do tego, że w podległym mu MSW PRL niszczono materiały Departamentu IV, którego funkcjonariusze zajmowali się inwigilacją Kościoła.

List, który został odnaleziony w Hoover Institution Library & Archives w Stanford w USA, nie był do tej pory znany polskim historykom. Część materiałów trafiła do amerykańskiego archiwum jeszcze za życia Kiszczaka, resztę sprzedała tam po jego śmierci Maria Kiszczak.

Czytaj też:
Nieznany list Kiszczaka do Wałęsy. Sensacyjne odkrycie

Co na to Lech Wałęsa? Były prezydent stanowczo zapewnia, że nigdy nie był szantażowany. – Nigdy nikomu nie dałem się zaszantażować i nigdy nikomu nie dam się zaszantażować. Wałęsę można zabić, ale nie pokonać! Nie zapominajcie o tym – mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Według Wałęsy list Kiszczaka został sfałszowany – "przez obecnych podrabiaczy".

– Nie wiedziałem o niszczeniu dokumentów i nigdy bym się na to nie zgodził. Tym bardziej nie zgodziłbym się na niszczenie dokumentów na mnie. Moja obrona była w dokumentacji. Spalona dokumentacja zawierała moją prawdziwą walkę i dokumenty z tej walki – zapewnia noblista. W rozmowie z "Rz" mówi, że nigdy nie był szantażowany, bo "jest nie do szantażowania".

Był prezydent pytany, czy Czesław Kiszczak próbował wpływać na niego jako prezydenta, wskazał: – Na co to miałoby być Kiszczakowi w tamtym czasie? Nie, proszę pana. Postanowiłem wyczyścić swoje sprawy i powiedzieć kto robił ze mnie agenta, i do dziś to robi, to próbowano wyprzedzić moje uderzenie. Cała ta sprawa była od początku do końca robiona. SB fabrykowało dokumenty i wysyłało do różnych osób, w tym do Anny Walentynowicz. Bezpieka robiła wszystko, żeby mnie zohydzić społeczeństwu.

Czytaj też:
Handel dokumentami? Cenckiewicz: Mam wielkie pretensje do państwa

Źródło: rp.pl
Czytaj także