Prof. polonistyki o „mowie nienawiści”: Ten termin służy walce politycznej

Prof. polonistyki o „mowie nienawiści”: Ten termin służy walce politycznej

Dodano: 
Marsz zorganizowany w Warszawie po śmierci Pawła Adamowicza
Marsz zorganizowany w Warszawie po śmierci Pawła Adamowicza Źródło: PAP / Jakub Kamiński
– Mówiąc o terminie „mowa nienawiści” nie należy wpadać w panikę. Ten termin ma służyć walce politycznej i wykluczeniu przeciwnika ze społeczeństwa – uważa prof. Anna Cegieła. Podkreśliła, że „mowa nienawiści” jest zarzutem często oderwanym od rzeczywistości.

Profesor polonistyki, Anna Cegieła, była gościem konferencji „Przegląd Tygodnia: Mowa nienawiści narzędziem wschodzącego totalitaryzmu”. Opowiadała m.in. o genezie „mowy nienawiści” jako terminu oraz o tym, jaki wpływ ma on na społeczeństwo i politykę.

– Wyrażenie to zrodziło się na lewicy, ale powinniśmy dziś unikać podziału lewica-prawica w kontekście mowy nienawiści. To prowadzi do przypisania całej grupie jednej złej wypowiedzi lub cechy – przekonywała.

Odpowiedzialność zbiorowa

Prof. Cegieła wyjaśniła, że z zarzutem „mowy nienawiści” wiąże się wiele sposobów walki politycznej. – Jedna grupa próbuje w ten sposób stworzyć trwałą charakterystykę drugiej grupy. Może się ona składać z prawdziwych cech, ale także tych wyobrażonych – zauważyła.

W swojej wypowiedzi wskazała, że z przypisywaniem „mowy nienawiści” przeciwnikowi łączy się zarzucanie oponentowi negatywnych uczuć i intencji, które nie muszą być zgodne z rzeczywistością. – Termin „mowa nienawiści” ma nam zakomunikować, że ktoś o kimś mówił coś z nienawiści. To nie jest do sprawdzenia – zauważyła prof. Cegieła.

Przykładem kreowania nowej rzeczywistości jest według profesor obarczenie partii rządzącej winą za śmierć Pawła Adamowicza. – Oskarżający nie wzięli pod uwagę związków przyczynowo-skutkowych między tym wydarzeniem a „mową nienawiści”. Postanowili wykorzystać to wydarzenie i uderzyć w kogoś, kogo nie lubią i komu należy przypisać winę – stwierdziła.

"Mowa nienawiści" narzędziem demagogów

– „Mowa nienawiści” to etykietka, część strategii politycznej. To właśnie tą strategią powinniśmy się zajmować – uważa profesor Cegieła. – Za pomocą takich etykiet dąży się do wykluczenia politycznego przeciwnika. Nie zawsze jest to podział lewo-prawo – dodaje.

Demagogią jest według profesor także wyolbrzymienie problemów, których sprawcą ma być przeciwnik. – Taka retoryka ma ukazać wroga politycznego jako szkodliwego społecznie (...). Jeżeli przypiszemy mu winy, to za chwilę usłyszymy, że z taką grupą lub osobą należy „zrobić porządek” – tłumaczyła. Jako przykład wspomniała wypowiedź medialną sprzed lat dotyczącą żyjącego wtedy Andrzeja Leppera („z kimś takim najlepiej do dołu z wapnem”).

– Mowa nienawiści odżyła, kiedy poczuliśmy, że jest wolność słowa. Nie poczuwamy się do odpowiedzialności za słowo – stwierdziła prof. Cegieła. Dodała, że rolą języka jest w dzisiejszej debacie „przywalenie” wrogowi w sposób skuteczny, a uczciwość stała się nieistotna. – Mamy obsesję skuteczności, a zatraciliśmy szacunek do drugiego człowieka. Z języka uczyniliśmy broń – uznała.

Podwójne standardy

Profesor Cegieła wyjaśniła także, w jaki sposób publiczność reaguje na taki kształt debaty politycznej. Jej zdaniem ostrość języka i brak moralności w polityce nie odpycha odbiorcy, a wręcz go przyciąga. – Nie wyłączamy telewizora, gdy ktoś kogoś obraża (…). Dalej oglądamy, nawet z zainteresowaniem – zauważyła.

Polonistka wskazała także brak konsekwencji w „zwalczaniu” języka wrogości. – Ludzie, którzy upominają się o ograniczenie mowy nienawiści, ostatnio powiedzieli, że śmierci Adamowicza winny jest PiS, a prawica cuchnie naftaliną (…). – przypomniała. Według profesor nie jest to żadna walka z nienawiścią, a dalsze przypisywanie etykietek wrogowi.

Profesor wskazała również inny mechanizm - dzielenia świata na „dobrych i złych” i tworzenia fałszywych alternatyw. – W kulturze chrześcijańskiej człowiek jest istotą wielowymiarową i mającą godność. Powinniśmy wobec tego szanować drugiego człowieka – powiedziała. Tym czasem, zdaniem profesor, ową moralność i szacunek zastępujemy lojalnością wobec grupy. To zaś skutkuje jeszcze większym podziałem społeczeństwa. – Rozliczamy polityków z tego, czy jesteśmy lojalni wobec grupy, a nasze poglądy mogą być różne, bardziej skomplikowane – dodała. Tak, w jej mniemaniu, powstaje nieprawdziwa wizja dwóch skrajnych opcji, a społeczeństwo stawia się przed wyborem.

W ten sposób, według profesor, dychotomizuje się społeczeństwo za pomocą etykiety „mowy nienawiści”. Tworzenie podzielonego, „czarno-białego” świata i pozornych alternatyw, profesor Cegieła nazywa „językiem bez myślenia”. – Musimy się przed tym po prostu bronić – zakończyła.

Dyskusja o mowie nienawiści powróciła po ostatnich wydarzeniach w Gdańsku, gdy prezydent miasta został zamordowany podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Czytaj też:
Opozycja poszukuje swojego Smoleńska
Czytaj też:
Spór wokół ECS. Rada Centrum odrzuca propozycję rządu, a Frasyniuk mówi o "Duck Tower"

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także