Wiosna Roberta Biedronia proponuje m. in. zamknięcie kopalń węgla, rozdział Kościoła od państwa oraz dopuszczenie aborcji do 12. tygodnia ciąży. Były prezydent Słupska zapowiada, że chce skończyć z podziałem na "Polskę A" i Polskę B", która jest wynikiem wieloletnich rządów dwóch największych partii.
Czytaj też:
"Nie wydaj na głupoty". Palikot wsparł finansowo partię Biedronia
Jednak zdaniem Stanisława Michalkiewicza, Wiosna nie oznacza wcale powiewu świeżości. – Dlaczego akurat Wiosna? To proste jak budowa cepa – nie tylko zima, ale i wiosna ma być nasza. Nasza, to znaczy czyja? Ano, tych samych jegomościów, którzy w 1981 roku zawłaszczyli sobie zimę. Teraz chcieliby zawłaszczyć również wiosnę, a potem i lato i jesień. Tzn. może nie tych samych, bo wielu z nich jest już nieboszczykami, tylko przedstawicieli kolejnych pokoleń ubeckich i partyjnych dynastii, jak na przykład panowie Cimoszewiczowie – powiedział publicysta w felietonie na antenie Radia Maryja.
– Na naszej scenie politycznej pojawiła się nowa scena, której nadano nazwę Wiosna. Na jej fasadzie postawiony został pan Robert Biedroń prezentujący się w charakterze świeżości, ale jest raczej towarem drugiej świeżości, jak za komuny nazywano produkty cokolwiek zaśmierdziałe – dodał Michalkiewicz.
Publicysta wskazał na "fasadowość" nowego ugrupowania: – Sterowanie wymaga pewnej zręczności, żeby uniknąć dekonspiracji, która byłaby nieunikniona, gdyby na czele partii Wiosna osobiście stanął gen. Dukaczewski. Toteż znacznie lepiej, gdy na fasadzie zostanie postawiony Ryszard Pertu czy Biedroń.
Czytaj też:
Semka o Biedroniu: Wzoruje się na Owsiaku