Ekspert: Antyirański przekaz z Warszawy byłby porażką Polski
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Ekspert: Antyirański przekaz z Warszawy byłby porażką Polski

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / PATRICK SEEGER
Jeśli ten szczyt będzie szczytem antyirańskim, to na pewno nie wpłynie to pozytywnie na międzynarodową pozycję Polski. Jeśli jednak uda się polskiej dyplomacji skierować przekaz tego szczytu na płaszczyznę większej ogólności problemu, jeśli dojdzie do przełomu w stosunkach saudyjsko-katarskich, albo jakichś wspólnych deklaracji na temat pomocy humanitarnej, będzie można mówić o sukcesie. Będzie to jednak bardzo trudne – mówi portalowi DoRzeczy.pl ekspert ds. międzynarodowych Witold Repetowicz z portalu Defence24.pl i współpracownik "Do Rzeczy".

Czego spodziewa się Pan po szczycie bliskowschodnim w Warszawie?

Witold Repetowicz: Trudno powiedzieć, ponieważ docierają do nas rozbieżne komunikaty na temat tego z czym kto przyjeżdża i po co. Można się spodziewać, że Beniamin Netanjahu, premier Izraela będzie lansować mocny przekaz antyirański i Izrael będzie chciał tym przekazem zdominować warszawski szczyt. Byłoby to dla Polski bardzo niekorzystne.

Dlaczego?

Bo nie jest w naszym interesie bycie twarzą koalicji antyirańskiej. Przeciwnie, powinniśmy zachować status państwa neutralnego, by w przyszłości pełnić rolę pomostu pomiędzy USA a Iranem. Jednak w Izraelu zbliżają się wybory parlamentarne. Więc sukcesem dla Netanjahu byłby mocny antyirański przekaz i wspólny front izraelsko-arabski. To jest stanowisko Izraela. Amerykanie w dużej mierze podzielają tę wizję. Mają jednak szersze plany i chcieliby pokazać swoim bliskowschodnim sojusznikom, że trzymają rękę na pulsie i wciąż kontrolują sytuację, nie dryfują w kierunku izolacjonizmu. Bo wypowiedzi o wycofaniu się USA z Syrii wywołały zaniepokojenie, przede wszystkim Arabii Saudyjskiej i Izraela.

Jakie były skutki tego „zaniepokojenia”?

Te dwa państwa zaczęły trochę dryfować w kierunku Rosji, żeby zabezpieczyć się przed sytuacją, w której wpływy po Stanach Zjednoczonych wypełniłby Iran. To oczywiście też nie było po myśli amerykańskiej administracji. W związku z tym USA chcą pokazać na Szczycie, że wciąż kontrolują sytuację i rozdają karty w regionie. Sukcesem z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych byłoby porozumienie izraelsko-arabskie. W ostatniej chwili Jared Kushner wyszedł z tematem palestyńskim. Ale brak udziału Palestyny w obradach utrudnia dokonania przełomu w tym zakresie. Utrudni to z kolei stworzenie wspólnego, izraelsko-arabskiego frontu antyirańskiego. Formalnego, bo nieformalny front tego typu jest już od dawna. Kolejną kwestią, która może pojawić się na szczycie jest porozumienie saudyjsko-katarskie. To byłby sukces, ponieważ spór saudyjsko-katarski nie służy pozycji Stanów Zjednoczonych w regionie.

Jaki jest cel polskiej dyplomacji podczas szczytu, w co grać będą inne kraje europejskie?

Państwa europejskie przysłały w większości delegacje niższego szczebla. Bardziej po to, by przyglądać się co na szczycie się dzieje. W przypadku Polski bardzo źle by było, gdyby szczyt zdominowała tematyka irańska, jak chce tego Izrael. Natomiast z ostatnich wypowiedzi ministra Jacka Czaputowicza wynika, że chciałby, aby szczyt miałby bardziej ogólny wymiar. Tematów na Bliskim Wschodzie jest bez liku, ale w obecności 60. Delegacji nie sposób ich wszystkich omówić. Podobnie, jak nie ma szans, by podczas konferencji omówiono tematykę Syrii.

Dlaczego?

Nie da się tego zrobić ze względu na nieobecność głównych aktorów. Nie mówię już o podmiotach niepaństwowych, ale zabraknie też delegacji państw: Syrii, Iraku, Iranu, Turcji. Trudno bez nich rozmawiać o problemie syryjskim. Podobnie trudno będzie o porozumienie z Jemenem. Bo wprawdzie delegacja tego kraju przyjeżdża, jednak tylko oficjalna delegacja rządowa. Nie będzie drugiej strony konfliktu. W kwestii konfliktów w Syrii i Jemenie ta konferencja nie ma żadnego znaczenia.

Turcja – jeden z ważniejszych graczy NATO – jest wielkim nieobecnym tego szczytu. Dlaczego?

Ta nieobecność to potwierdzenie tego, że sojusz Turcji z Zachodem, a przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi, jest fikcją. Poza tym Turcja odgrywa destrukcyjną rolę na Bliskim Wschodzie. Turcja w czasie warszawskiego szczytu spotykać się będzie z Rosjanami i Irańczykami w Rosji. To pokazuje, w jakim kierunku idzie polityka turecka. Nie jest prawdą to, co niektórzy próbują mówić, że sojusz Turcji z Rosją jest tymczasowy, a strategiczne cele rozbieżne. Turcja w Syrii robi deal za dealem z Rosją. Kupcząc ludźmi i terytorium. Należy też pamiętać, że stosunki Turcji z Izraelem i Arabią Saudyjską są fatalne. Pamiętać należy też o tym, że Turcja chce zaatakować Kurdów, którzy walczą w interesie także Zachodu stawiając czoła Państwu Islamskiemu.

Czy sam fakt, że szczyt jest organizowany na terenie Polski, może przynieść profity naszemu krajowi?

Jeśli ten szczyt będzie szczytem antyirańskim, to na pewno nie wpłynie to pozytywnie na międzynarodową pozycję Polski. jeśli jednak uda się polskiej dyplomacji skierować przekaz tego szczytu na płaszczyznę większej ogólności problemu, jeśli dojdzie do przełomu w stosunkach saudyjsko-katarskich, albo jakichś wspólnych deklaracji na temat pomocy humanitarnej, będzie można mówić o sukcesie. Będzie to jednak bardzo trudne.

Czytaj też:
Polko: Dzięki szczytowi stajemy się poważnym graczem
Czytaj też:
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Wciąga się Polskę w niepotrzebną wojnę!

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także