Waszczykowski: Nie zgadzam się z Czaputowiczem. Nie bagatelizowałbym antypolskich wypowiedzi
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Waszczykowski: Nie zgadzam się z Czaputowiczem. Nie bagatelizowałbym antypolskich wypowiedzi

Dodano: 
Witold Waszczykowski
Witold Waszczykowski Źródło: PAP / Paweł Supernak
Nieobecność dyplomatów państw Unii Europejskiej, szczególnie z trójkąta Paryż – Berlin – Moskwa na szczycie w Warszawie, to nie afront wobec Polski, ale Bliskiego Wschodu, milionów cierpiących ludzi, którzy czekają na porozumienie pokojowe. To przykład obłudy dyplomatów, którzy mówią o pokoju, a potem bojkotują rozmowy proponowane przez dyplomatów innych państw – mówi portalowi DoRzeczy.pl Witold Waszczykowski, były minister spraw zagranicznych i były ambasador RP w Iranie.

Jak ocenia Pan zakończony właśnie szczyt bliskowschodni w Warszawie?

Witold Waszczykowski: Zazdroszczę panu ministrowi Jackowi Czaputowiczowi, że do tego szczytu doszło. Przez całe swoje życie dyplomatyczne zakładałem, że będę miał okazję uczestniczyć w takiej konferencji na tematy bliskowschodnie. Trochę się tą tematyką zajmowałem – byłem ambasadorem w Iranie, jako minister też poświęciłem sporo czasu problemom bliskowschodnim.

Mając świadomość, że jesteśmy niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, która w dużej mierze zajmuje się problematyką bliskowschodnią, spodziewałem się, że może być taka inicjatywa, aby Polska organizowała taką konferencję i tak się stało. Cieszę się, że mogłem mieć udział w przygotowaniu polskiej dyplomacji do tej konferencji, organizując w 2015 i 2016 roku wiele spotkań z przedstawicielami tamtego regionu. Miałem też okazję ministra irańskiego w Polsce w 2016 roku. A więc nasza dyplomacja była do tego przygotowana.

Jak ocenia Pan samą konferencję?

Bardzo cieszę się, że ta konferencja się odbyła i odbiła się szerokim echem w świecie. Warszawa jest dziś jednym z niewielu miejsc, gdzie można taki szczyt bez obaw zorganizować. Proszę sobie wyobrazić, że taka konferencja odbywa się w Paryżu, albo którymś z miast niemieckich. W stolicy Francji towarzyszyłyby temu demonstracje żółtych kamizelek, w Niemczech alterglobalistów. Również Rzym i Madryt nie przyjęłyby takiej konferencji, bo mają swoje problemy. A Polska i Warszawa były przygotowane na przyjęcie znacznie większej konferencji od szczytu NATO, który zgromadził ponad 30 delegacji. Na szczyt bliskowschodni przyjechało tych delegacji ponad 60. Warto też podkreślić kolejną rzecz.

Jaką?

Ta warszawska konferencja, to nie był jednorazowy strzał, ale ma za zadanie – i mam nadzieję, że tak będzie – uruchomić pewien proces. Powołano siedem grup roboczych, podjęto ustalenia, że mają ze sobą współpracować think-tanki. To dobrze, bo problemy bliskowschodnie są tak skomplikowane i wielowątkowe, że jedna konferencja ich nie rozwiąże. To musi być proces. Tak, jak było to przed laty – negocjacje pokojowe na Bliskim Wschodzie zawsze były sukcesem. Czasem kończyły się sukcesem, czasem nie. Sukcesem było na przykład doprowadzenie do pojednania egipsko-izraleskiego, czy izraelsko-jordańskiego, zakończenie wojny domowej w Libanie, czy powstanie Autonomii Palestyńskiej. Pewne procesy pokojowe zakończyły się sukcesem, inne się nie powiodły.

Zobaczymy, co teraz powiedzie się dzięki konferencji w Warszawie. A więc doskonale, że konferencja się odbyła, była sukcesem, udało się podjąć ważne tematy. Jest też jednak czwarty element – bardzo źle się stało, że przy okazji konferencji doszło do kilku wypowiedzi, które rzuciły cień na tę konferencję. Myślę tu przede wszystkim o wypowiedzi tej dziennikarki Andrei Mitchell. Nie wiem, czy był to przypadek, czy zamierzone wrzucenie zbitki Polski i faszyzmu, bo ostatnio to się dość często na świecie dzieje, że faszyzm z Polską się łączy.

Była też wypowiedź premiera Netanjahu.

Rzeczywiście, było pewne zamieszanie po wypowiedzi premiera Izraela, ale jak się okazuje, najprawdopodobniej została ona zmanipulowana. Na pewno jednak nie należy tych wypowiedzi bagatelizować. Nie zgodzę się z ministrem Czaputowiczem, że to raptem wypowiedź jednej dziennikarki, na którą nie należy zwracać uwagi. To jednak ważna wypowiedź dziennikarza amerykańskiego, która idzie w świat.

I jeszcze jedna rzecz – za skandaliczne uważam, że część polityków europejskich, szczególnie z tego trójkąta – Paryż, Berlin, Moskwa, odmawia uczestnictwa. Za błąd uważam też bagatelizowanie nieobecności pani Mogherini. Nie musiała jechać na szczyt afrykański. Powinna być w Polsce. Szczególnie, jeżeli były podejrzenia, że będzie to szczyt antyirański, to jako obrończyni owego porozumienia z Iranem tym bardziej powinna przyjechać i tego porozumienia bronić. Podobnie inni politycy niemieccy i francuscy, którzy tego porozumienia są sygnatariuszami. Europa od wielu lat za mało robi w kwestii Bliskiego Wschodu. Od siedmiu lat toczy się wojna w Syrii, walczyliśmy z Państwem Islamskim. A Unia Europejska jest członkiem tzw. kwartetu bliskowschodniego. Tym bardziej politycy Unii powinni w takim szczycie uczestniczyć. Tego bym nie bagatelizował. To nie afront wobec Polski, ale Bliskiego Wschodu, milionów ludzi, którzy czekają na porozumienie pokojowe. To przykład obłudy dyplomatów, którzy mówią o pokoju, a potem bojkotują rozmowy proponowane przez dyplomatów innych państw. Politycy z trójkąta Paryż – Berlin – Bruksela dają sygnał, że nie dają innym prawa do prowadzenia rozmów pokojowych, chcą zmonopolizować tematykę bliskowschodnią. To bardzo źle świadczy o nich, a nie o nas.

Czytaj też:
Zybertowicz o szczycie w Warszawie: Polska dała szansę na spotkanie, którego nie było od 1991 roku

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także