Chciał być polskim Stalinem, do dziś ma w Warszawie pomnik
  • Marek GałęzowskiAutor:Marek Gałęzowski

Chciał być polskim Stalinem, do dziś ma w Warszawie pomnik

Dodano: 
Zygmunt Berling z mieszkańcami Pragi, 1944 r.
Zygmunt Berling z mieszkańcami Pragi, 1944 r. 
Służył w Legionach Polskich, u zarania II RP walczył z bolszewikami. Nic nie zapowiadało zdrady. Zygmunt Berling w chwili próby charakteru otwarcie stwierdził jednak: „Ja postawiłem na bolszewickiego konia”.

Młody aktywista partyjny, uczestniczący gdzieś w latach 60. czy 70. minionego stulecia w spotkaniu z weteranami ludowego Wojska Polskiego – gen. Zygmuntem Berlingiem czy marszałkiem Michałem Rolą-Żymierskim – mógłby pomyśleć, że oto ma do czynienia z tymi, którzy całe swoje życie poświęcili walce o Polskę Ludową. Ów aktywista nawet musiałby tak pomyśleć, gdyż PZPR-owski konferansjer właśnie tak przedstawiłby te postaci, zgodnie z obowiązującą formułą publikowanych w PRL propagandówek. Sami zainteresowani – Berling i Rola-Żymierski – mimo że ich biografie przedstawiały się nieco inaczej, raczej by nie protestowali.

W młodości obaj byli oficerami Legionów Polskich, walczyli przeciwko Rosji o niepodległość Polski, później zostali wyższymi oficerami Wojska Polskiego i uczestniczyli w zmaganiach o granice Rzeczypospolitej. Nie mieli żadnych związków z komunistami i nic nie wskazywało na to, że będą gorliwie uczestniczyć w zaprowadzeniu władzy sowieckiej w Polsce. Przyjrzyjmy się bliżej karierze pierwszego z nich, który w chwili kolejnej próby charakteru otwarcie stwierdził: „Ja postawiłem na bolszewickiego konia”.

W gościnie u Sowietów

Przyszły dowódca 1. Armii Ludowego Wojska Polskiego pochodził z Nowosądecczyzny, gdzie ukończył gimnazjum. Tam też zaangażował się w działalność niepodległościowego ruchu strzeleckiego, przyjmując pseudonim Murat. Po wybuchu wojny wstąpił do Legionów, walczył w Karpatach, został ranny. Wróciwszy do służby, bił się z Rosjanami na Wołyniu, ponownie został ranny. Od listopada 1918 r. służył w WP, walczył w wojnach z Ukraińcami i bolszewikami o granice Rzeczypospolitej. Pozostał w wojsku, w połowie lat 20. ukończył Wyższą Szkołę Wojenną, uzyskując rangę oficera dyplomowanego.

W czasie przewrotu majowego Zygmunt Berling stanął po stronie wojsk marszałka Józefa Piłsudskiego. Później, jako oficer ludowego wojska, twierdził, że szybko dostrzegł swój błąd i zerwał z piłsudczykami, za co był notorycznie karany. W rzeczywistości jednak, jak udowodnił jego biograf Daniel Bargiełowski, było to kłamstwo, a kariera wojskowa Berlinga rozwijała się bez przeszkód. Służył między innymi jako szef sztabu Dowództwa Okręgu Korpusu nr V w Krakowie i dowodził 4. Pułkiem Piechoty w Kielcach. Uzyskał awans na stopień podpułkownika.

W środowisku oficerskim zwracał uwagę konfliktowym charakterem i burzliwym życiem osobistym. Rozwód z pierwszą żoną nastąpił „skutkiem niezgodności charakterów i wzajemnego do siebie obrzydzenia”, rozstanie z drugą żoną odbyło się z kolei w atmosferze skandalu – oskarżyła go między innymi o kradzież mebli. W związku z tymi zarzutami Berlingowi wytoczono nawet sprawę przed Oficerskim Sądem Honorowym. Jednak to nie problemy małżeńskie wpłynęły na ostateczne przeniesienie Berlinga do cywila, lecz poważne zaniedbania, jakich dopuścił się w czasie dowodzenia 4. p.p., a także łamiąca dyscyplinę forma, z jaką odniósł się do nagany udzielonej mu przez przełożonego. Z dniem 30 czerwca 1939 r. ppłk dypl. Zygmunt Berling został przeniesiony w stan spoczynku. Miał wówczas 43 lata.

Pomnik Zygmunta Berlinga po kolejnej akcji oblania czerwoną farbą (2008 r)

Dwa miesiące później wybuchła wojna. Berling nie otrzymał przydziału wojskowego i wyjechał do Wilna. Tam został aresztowany przez Armię Czerwoną. Przewieziono go do obozu w Starobielsku, gdzie przebywało już kilka tysięcy wziętych do niewoli oficerów WP. Jak każdy z jeńców był przesłuchiwany przez NKWD, lecz w odróżnieniu od przytłaczającej większości wyraził wolę pozostania w ZSRS, co oznaczało jednocześnie zgodę na współpracę z Sowietami. Co więcej, Berling zgłosił chęć udziału w trwającej już napaści ZSRS na Finlandię. Oferta ta zainteresowała zastępcę ludowego komisarza spraw wewnętrznych Ławrientija Berii – gen. Wsiewołoda Mierkułowa. Berling chwalił się później, że połączyły go z Mierkułowem interesy polityczne i osobista zażyłość. To było najpewniej przyczyną, że podpułkownik nie został wywieziony, jak większość polskich oficerów, do miejsca mordu w Charkowie, lecz z grupką podobnych sobie, którzy nagle odkryli sympatię do ZSRS i komunizmu został wysłany do miejscowości Pawliszczew Bor, a następnie do obozu w Griazowcu.

Przetrzymywani tam oficerowie byli nadal inwigilowani i obserwowani, tym bardziej że większość z nich znalazła się w obozie z innych powodów niż świeżo upieczony stalinista. Ten zaś stale perorował o konieczności podporządkowania się Stalinowi – tak usilnie, że w pewnym momencie ppłk Tadeusz Felsztyn, również dawny legionista, który w Griazowcu znalazł się jako wybitny znawca broni palnej i balistyki, przerwał prosowieckie wywody Berlinga i zapytał wprost, ile bolszewicy zapłacili mu za prowadzenie agitacji. Skończyło się na szarpaninie – Berling, udając obrażonego, rzucił się z pięściami na Felsztyna.

Na początku listopada 1940 r. Beria przedstawił Stalinowi notatkę, w której proponował, by ten wyraził zgodę na utworzenie dywizji złożonej z Polaków, oczywiście jako jednej z jednostek Armii Czerwonej. Beria relacjonował, że kilku oficerów z Griazowca (oprócz Berlinga byli to między innymi płk Eustachy Gorczyński i ppłk Leon Nałęcz-Bukojemski) zadeklarowało pełną dyspozycję wobec ZSRS i „wielką ochotę” podjęcia się organizacji takiej formacji wojskowej. Celem tego „wojska” miał być udział w przyszłej walce z Niemcami, a bardziej dalekosiężnym – pomoc Stalinowi w stworzeniu państwa polskiego, ściśle związanego z ZSRS.

Willa szczęścia

Wkrótce Berling został przewieziony do więzienia na Łubiance, a następnie w wyselekcjonowanej kilkuosobowej grupie znalazł się w willi należącej do NKWD w Małachowce pod Moskwą (później dowieziono tam jeszcze paru innych oficerów). Nazwano ją „willą szczęścia”, ponieważ urządzona była z dużym luksusem. Jeden z towarzyszy Berlinga wspominał, że jedzenie było znakomite, podawane na śnieżnej białości obrusach, biesiadnicy zaś używali eleganckiej zastawy stołowej. Ci bardziej spostrzegawczy zauważyli, że była „opatrzona herbami jakiegoś rosyjskiego księcia”. Ta zastawa służyła im też zapewne podczas kolacji sylwestrowej ostatniego dnia 1940 r. Punktualnie o północy, kiedy z radia rozległy się dźwięki „Międzynarodówki”, poderwali się z krzeseł na baczność. Jeden z nich, ppor. Stanisław Szczypiorski, krzyknął wówczas: „Niech żyje partia komunistyczna!”.

Kilka tygodni później Berling dowiedział się, że Wanda Ławrynowicz, kobieta, z którą był związany po drugim rozwodzie, została zesłana do Karagandy. Udało mu się uzyskać jej zwolnienie, jednak gdy spotkał się z nią w Moskwie, przeżył rozczarowanie – niedoszła żona nie chciała mieć niczego wspólnego z bolszewizmem i z Berlingiem, nawet za cenę powrotu na zesłanie. Tak się jednak nie stało i szczęśliwie wróciła do rodzinnego Wilna, Berling zaś do Małachowki.

Czytaj też:
„Ruskie jadą!”. Największa zbrodnia na Polakach po II wojnie światowej

Sowieci zdecydowali o tworzeniu „polskiej dywizji” dopiero na początku czerwca 1941 r. Wobec odmowy więzionych przez nich generałów Władysława Andersa i Mieczysława Boruty-Spiechowicza zamierzali oddać jej dowództwo Berlingowi. Do realizacji projektu nie doszło ze względu na wybuch wojny z Niemcami. Berling jednak zwietrzył kolejną okazję, by o sobie przypomnieć, i wraz z 12 innymi oficerami, określającymi się mało chlubnym mianem oficerów byłej armii polskiej, wysłał list do Berii, w którym zaoferowali oni swoje usługi, pisząc między innymi: „Jako członkowie jednego z narodów uciśnionych przez faszystowskiego agresora, jedyną drogę do wyzwolenia narodu polskiego widzimy we współpracy ze Związkiem Socjalistycznych Republik Rad, w ramach którego ojczyzna nasza będzie się mogła w sposób pełnowartościowy rozwijać. Pragniemy być zdyscyplinowanymi żołnierzami armii wyzwoleńczej, by spełnić swój święty obowiązek wobec własnego narodu i ludu pracującego całego świata […]. Niech żyje ZSRR – ojczyzna pracujących całego świata! Niech żyje wyzwolenie uciśnionych przez faszyzm narodów! Niech żyje genialny wódz ludu pracującego i narodów uciśnionych tow. Stalin!”.

Czternastu ze stu tysięcy

Pięć tygodni po wybuchu wojny z Niemcami Stalin zawarł układ z rządem polskim na uchodźstwie. Oficerowie z „willi szczęścia” zostali zwolnieni i wysłani do powstającej armii polskiej, nad którą dowództwo objął gen. Władysław Anders, w odróżnieniu od Berlinga wypuszczony z prawdziwego więzienia sowieckiego. Berling objął stanowisko szefa sztabu 5. Dywizji Piechoty. Po kilku miesiącach znalazł się w konflikcie z dowodzącym dywizją gen. Borutą-Spiechowiczem. Miało to być spowodowane niewykonywaniem rozkazów Boruty, chociaż według niektórych świadectw poszło o kobietę – Marię Mikę z Pomocniczej Służby Kobiet, która ponoć zdecydowała się odrzucić zaloty generała na rzecz podpułkownika (z czasem też została jego trzecią żoną).

Artykuł został opublikowany w 5/2014 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.