Protestanci mordują katolików. Horror na Zielonej Wyspie

Protestanci mordują katolików. Horror na Zielonej Wyspie

Dodano: 
Bojownicy protestanckiej organizacji UVF
Bojownicy protestanckiej organizacji UVF Źródło:Wikimedia Commons
Przez ponad 30 lat ulice Ulsteru spływały krwią jego mieszkańców. O ile jednak działalność katolickich ugrupowań paramilitarnych na czele z IRA jest dość dobrze rozpoznana i opisana, o tyle wiedza o ich protestanckich odpowiednikach jest stosunkowo niewielka.

Arkadiusz Karbowiak

Podpisane 10 kwietnia 1998 r. porozumienie wielkopiątkowe zakończyło toczący się od 1966 r. w Irlandii Północnej konflikt między katolikami a protestantami. Przez ponad 30 lat ulice Ulsteru spływały krwią jego mieszkańców. O ile jednak działalność katolickich ugrupowań paramilitarnych na czele z IRA jest dość dobrze rozpoznana i opisana, o tyle wiedza o ich protestanckich odpowiednikach jest stosunkowo niewielka. A warto przypomnieć, że to właśnie protestanccy terroryści zainicjowali w 1966 r. krwawą konfrontację obu społeczności.

To właśnie z ich rąk padła też pierwsza ofiara, 77-letnia protestantka Matilda Gould, mieszkanka ul. Upper Chevallier położonej w dzielnicy Shankill Road w zachodnim Belfaście. 7 maja 1966 r. po godz. 22.40 do pokoju, w którym spała, wrzucono koktajl Mołotowa. Pomimo że udało się ją z płonącego domu wyciągnąć, walkę o życie toczoną przez siedem tygodni w szpitalu Royal Victoria starsza pani ostatecznie przegrała. Śmierć Matildy Gould była całkowicie przypadkowa. Rzeczywistym celem ataku był bowiem pub prowadzony przez mieszkającego obok protestantki katolika Gerarda McKewona.

Nieudaną terrorystyczną inicjację napastnicy postanowili sobie powetować 27 maja 1966 r. Wtedy to ich ofiarą padł idący ulicą i nucący republikańskie pieśni 28-letni magazynier, katolik John Patrick Scullion. Oddano do niego dwa strzały, które pomimo przewiezienia do szpitala okazały się śmiertelne. Miesiąc później zabójcy uderzyli po raz kolejny. Tym razem zamordowany został 18-letni katolik Peter Ward, pracujący jako barman w barze Malvern Arms. Dalsze zbrodnie nikomu wówczas nieznanego protestanckiego komanda noszącego nazwę Ulster Volunteers Force (UVF ­– Ulsterskie Siły Ochotnicze) przerwała policja, aresztując jego członków.

Czytaj też:
Holokaust Irlandczyków

The Troubles, czyli kłopoty

Ulsterskie Siły Ochotnicze powstały w 1966 r., a ich zadaniem miała być ochrona bezpieczeństwa protestanckiej społeczności zamieszkującej dzielnicę Shankill Road. Na czele UVF stanął August Spence. Gusty – jak go nazywano – były sierżant Royal Ulster Rifles (Królewskich Strzelców Ulsterskich), służył w składzie tej jednostki na Cyprze, walcząc z partyzantami z EOKA (Narodowa Organizacja Cypryjskich Bojowników). Organizacja, którą kierował, odwoływała się do powstałej w 1913 r. protestanckiej formacji paramilitarnej występującej pod tą samą nazwą. Jej twórcą był znany polityk unionistyczny Edward Carson, zdecydowany przeciwnik irlandzkich dążeń autonomicznych. Kiedy wybuchła I wojna światowa, członkowie UVF zaciągnęli się masowo do 36. Ulsterskiej Dywizji armii brytyjskiej, składając na rzecz imperium niemałą daninę krwi. Po wojnie UVF na krótko reaktywowano 26 czerwca 1920 r., by ostatecznie wcielić jej członków do Ulster Special Constabulary (Ulsterskiej Policji Specjalnej). Tuż po drugiej reaktywacji UVF ogłosiła wojenną deklarację: „Od tej chwili znajdujemy się w stanie wojny z IRA i jej przybudówkami. Znani członkowie IRA zostaną zabici bezwzględnie i bez wahania”.

Po tych zapowiedziach terroryści postanowili przejść od słów do czynów. Okazało się to dużo trudniejsze, niż myślano, bo lojaliści nie mieli wiedzy o osobachdziałających w IRA. Dlatego UVF zmodyfikowały nieco swoje zamierzenia i zamiast zabijać bojowników IRA, zaczęły mordować przygodnie napotkanych katolików. Odpowiedzialny za te zabójstwa lider UVF Gusty Spence skazany został na karę dożywotniego więzienia. Odbywał ją z krótką przerwą aż do 1984 r., kiedy to wyszedł na wolność i włączył się aktywnie w proces pokojowy w Irlandii Północnej. Rozbicie UVF tylko na krótko powstrzymało rozwój protestanckiego terroryzmu. Wszedł on w nową fazę po rozpoczęciu tzw. The Troubles („Kłopotów”).

Wybuchły one w 1968 r., w momencie gdy dyskryminowani w Ulsterze katolicy rozpoczęli walkę o swoje prawa. Organizowane przez nich demonstracje i marsze pokojowe stały się obiektem zaciekłych ataków, opanowanych w dużej mierze przez protestantów sił policyjnych spod znaku Royal Ulster Constabulary oraz Special B (rezerwa policyjna). W obronie bitych i prześladowanych katolików wystąpiła niemająca wtedy większego społecznego poparcia IRA. Tworzone przez jej członków i sympatyków bojówki przystąpiły do kontrakcji. Wtedy w kręgach protestanckich radykałów związanych m.in. z pastorem Ianem Pasleyem i jego Komitetem Obrony Konstytucji Ulsteru zrodził się pomysł utworzenia nowej protestanckiej formacji paramilitarnej.

Obok istniejącej nielegalnie UVF powołano do życia UDA (Ulster Defense Association – Ulsterskie Stowarzyszenie Obrony). W przeciwieństwie do UVF było ono masową, w pełni legalną organizacją. W akcjach zbrojnych uczestniczyli członkowie wojskowego skrzydła tej formacji należący do UFF (Ulster Freedom Fighters – Bojownicy o Wolność Ulsteru). Bojówkarze UVF i UFF, kopiując stosowane przez IRA metody terrorystyczne, rozpoczęli kampanię zamachów bombowych.

Rzeźnicy z Shankill

Brytyjscy żołnierze zatrzymują parę na ulicy Belfastu, 1974 r.

Tragiczną w skutkach operacją okazał się zamach na Tramore Bar nazywany powszechnie od nazwiska jego właścicieli McGurk's Bar. Lokal położony był na rogu ulic North Queen i Great George w Belfaście. W sobotę 4 grudnia 1971 r. o godz. 20.45 eksplodował w nim ładunek wybuchowy umieszczony tam przez członka UVF Roberta Cambella. W wyniku eksplozji zginęło 15 osób, a dalszych 16 odniosło rany. Wśród ofiar było dwoje dzieci: 13-letni James Cromi i 14-letnia córka właściciela Maria McGurk. Nie mniej makabryczne konsekwencje miały zamachy dokonane 17 maja 1974 r. w dwóch miastach Republiki Irlandii – Dublinie i Monaghan. W irlandzkiej stolicy terroryści UVF ukryli ładunki w trzech zaparkowanych samochodach. Odpalano je w dwuminutowych odstępach. Pierwszy wybuchł na ul. Parnell w samochodzie pułapce marki Hillman Avenger o godz. 17.28. Drugi o godz. 17.30 na ul. Talbot, a ostatni na ul. South Leinster o godz. 17.32. Kilkadziesiąt minut po tych wydarzeniach w Monaghan o godz. 18.58 w centrum miasta odpalony został kolejny, czwarty ładunek. Krwawy plon tego dnia wyniósł 35 zabitych.

W połowie lat 70. aktywność protestanckich ugrupowań zaczęła nieco przygasać. Wynikało to z faktu, że znakomita większość protestantów coraz większym zaufaniem zaczęła darzyć unionistyczne władze Irlandii Północnej, co przekładało się raczej na chęć wstępowania do formacji policyjnych niż paramilitarnych. Oczywiście nie wszyscy dokonywali takich wyborów. Tymi, którzy działali w podziemiu, byli członkowie współpracującej z UVF grupy znanej jako Butchers Shankill (Rzeźnicy z Shankill). Był to w zasadzie kilkunastoosobowy gang posługujący się nawet jak na realia ulsterskie niezwykle okrutnymi czy wręcz sadystycznymi metodami.

Kierował nim przyozdobiony licznymi tatuażami, m.in. Wilhelma Orańskiego na koniu, Leonard Murphy. Lenny, jak nazywali go przyjaciele, już w wieku zaledwie 16 lat wstąpił do UVF. 28 września 1972 r. zamordował członka organizacji Williama Pavisa, podejrzewanego o sprzedaż broni IRA, za co trafił do więzienia. Współuczestnik zabójstwa Mervyn Connor, zatrzymany przez policję, wziął na siebie winę za ów czyn, po czym popełnił samobójstwo, połykając cyjanek. Dzięki temu „niewinny” Lenny szybko odzyskał wolność. Wkrótce wraz z kilkunastoma kolegami, m.in. Williamem Moore'em i Bobym Batsem, rozpoczął swoją działalność. Dzięki Moore'owi, pracownikowi zakładów mięsnych, grupa zaopatrzyła się w rzeźnickie noże, którymi jej członkowie posługiwali się podczas torturowania i mordowania swych ofiar.

Jedną z nich był Francis Crossen wciągnięty na ulicy do samochodu. Mordercy nożami rozcięli mu gardło. Jego zwłoki wyglądały tak makabrycznie, że rodzina na pogrzebie nie zdecydowała się otworzyć trumny. Istną gehennę przed śmiercią przeżył 48-letni katolik Thomas Madden. W garażu, gdzie był przetrzymywany, poddano go straszliwym torturom. Kiedy odnaleziono jego zwłoki, na ciele doliczono się 147 ran kłutych. Wydawało się, że ten morderczy proceder zostanie przerwany w związku z aresztowaniem Leonarda Murphy'ego, co nastąpiło 11 maja 1976 r. Lenny'ego, choć nie udowodniono mu żadnych zabójstw, skazano na 12 lat za posiadanie broni. W czasie jego pobytu w więzieniu koledzy z gangu nadal „szlachtowali” swe katolickie ofiary. Wreszcie „rzeźników” aresztowano i za popełnione zbrodnie sąd wymierzył im 20 lutego 1979 r. kary 1885 lat pozbawienia wolności.

Artykuł został opublikowany w 11/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.