W sobotę 9 marca, pisarz i publicysta Ireneusz Lisiak jechał do Poznania na spotkanie autorskie. We Wrocławiu musiał jednak przerwać podróż, gdyż po interwencji obsługi został wyproszony z pociągu. Jak tłumaczy sam Lisiak, został oskarżony o homofobię (i w konsekwencji wyproszony z pociągu), kiedy w rozmowie z inną pasażerką nazwał związki homoseksualne "pedalskimi".
„Poglądy podróżnych nas nie interesują”
Informację o incydencie potwierdza PKP Intercity, które inaczej przedstawia jednak okoliczności wyproszenia pisarza z pociągu.
„Powodem interwencji nie były poglądy wygłaszane przez pasażera, lecz jego zachowanie, które zakłócało porządek podróży oraz było agresywne również w stosunku do pozostałych podróżnych. Pragniemy podkreślić, że poglądy pasażerów pozostają poza obszarem zainteresowań przewoźnika w ramach świadczonych usług przewozowych. PKP Intercity jest narodowym przewoźnikiem dalekobieżnym, który każdego dnia przewozi setki tysięcy podróżnych, szanując ich prywatność a zarazem zapewniając wysoki komfort i gwarantując bezpieczeństwo podróży” – tłumaczy rzeczniczka PKP Agnieszka Serbeńska.
Jak dodaje Serbeńska każdy podróżny jest obowiązany do przestrzegania przepisów porządkowych obowiązujących w transporcie, a obsługa pociągu musiała zareagować, kiedy mężczyzna zaczął się agresywnie i wulgarnie zachowywać.
Do incydentu doszło w wagonie barowym (gdzie jak informuje PKP nie ma monitoringu), a obsługa zanim wyprowadziła Lisiaka kilkakrotnie próbowała go uspokoić na prośbę pozostałych pasażerów. Kiedy pomimo upomnien ten nie chciała się uspokoić, kierownik pociagu zdecydował się wyprowadzić pasażera.
„Nie ingerowaliśmy, nie ingerujemy i nie będziemy ingerować w poglądy pasażerów” – zapewnia PKP.
Czytaj też:
Pisarz wyproszony z pociągu. Oskarżono go o... homofobię