Jarosław Kret o walce z chorobą. "Dziecko trzymało mnie przy życiu"

Jarosław Kret o walce z chorobą. "Dziecko trzymało mnie przy życiu"

Dodano: 
Dziennikarz, prezenter pogody Jarosław Kret
Dziennikarz, prezenter pogody Jarosław KretŹródło:PAP / Radek Pietruszka
Bardzo długo nie docierało to do mnie. Nie zdarzało się nic, żeby do mnie dotarło, że mam problem - przyznał Jarosław Kret. Prezenter opowiedział publicznie o swojej walce z depresją.

O swojej chorobie Jarosław Kret opowiedział w programie śniadaniowym "Dzień dobry TVN". Jak mówił, początkowo nie zdawał sobie sprawy z powagi swojego problemu. – Po prostu spadał nastrój – stwierdził.

Prezenter wskazywał na dwa powody, które są przyczyną depresji: to uwarunkowanie genetyczne, albo tzw. czynnik spustowy, czyli silne przeżycie takie jak utrata bliskiej osoby albo pracy. – U mnie tak było, że straciłem ukochaną pracę. Myślałem sobie jednak, że mam "drugą nogę", więc usiadłem i napisałem książkę. To było latem, więc jakoś szło, ale jak przyszła jesień, zaczęło się robić dziwnie... – opowiadał.

Jarosław Kret mówił, że zaczął się robić wówczas bardzo drażliwy, unikał uczestniczenia w życiu, chciał się chować i uciekał do domu, bo wszyscy mu mówili, żeby "wziął się w garść". Jak mówił, wpływ na jego stan psychiczny miały medialne publikacje na temat jego niepowodzeń zawodowych i życia prywatnego. – Wielu rzeczy nie pamiętam. Mój ostatni rok to była katastrofa – stwierdził. Jak tłumaczył, choroba miała etapy: najpierw było ciągłe obniżanie nastroju, później stany lękowe i bezsenność a na końcu "prawdziwa depresja". – To takie obniżenie nastroju, zaczynają się stany lękowe. Budzisz się w nocy i nie wiesz dlaczego. (...) Nagle przestajesz mieć ochotę do spania. Potem w ciągu dnia chcesz odsypiać, wszystko cię denerwuje, więc zanurzasz się w ciemny kąt, a do tego masz obowiązki. Przede wszystkim dziecko trzymało mnie przy życiu, kazało mi stawać na nogi. Miałem poczucie, że życie nie ma sensu. Potem nastąpił potężny krach, (...) dopadła mnie taka prawdziwa depresja. To było tak, jakby ktoś mnie walnął kijem w łeb – relacjonował.

Na tym ostatnim etapie zaczął szukać pomocy. W uporaniu się z chorobą niezbędna była kilkumiesięczna terapia.

Źródło: Plejada
Czytaj także