"Wtedy sala zamarła". Lekarz urwał główkę dziecka podczas porodu

"Wtedy sala zamarła". Lekarz urwał główkę dziecka podczas porodu

Dodano: 
fot. zdjęcie ilustracyjne
fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP / Leszek Szymański
Podczas porodu lekarz urwał główkę rodzącej się dziewczynki. – Zobaczyłam nóżki, a potem poczułam ból i wtedy sala zamarła. Wtedy lekarz powiedział, że to zrobił – relacjonuje Natalia, matka dziecka.

Do dramatycznych wydarzeń doszło w 2017 roku. Natalia była w piątym miesiącu ciąży. Córeczkę nazwała Nadia. Gdy zauważyła plamienia, zgłosiła się do ginekologa, który nakazał jej pójście do szpitala. Wybrała placówkę w Świebodzicach, gdzie trzy lata wcześniej urodziła synka.

Poród przyjmował Krzysztof S., który ocenił, że kobiecie grozi poronienie. Lekarz twierdzi, że proponował jej, że zostanie przewieziona do innej placówki, ale kobieta zaprzecza i mówi, że nie dostała takiej propozycji.

– Byłam przygotowana na wcześniejszy poród. Dziś już wiem, że on od razu skazał moje dziecko na straty. Nie podjął walki. Czekał – mówi Natalia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

"Coś próbował ze mnie wydobyć..."

Dramatyczne wydarzenia z sali porodowej relacjonuje położna Anna. – Po chwili zobaczyłam, że rodzi się dziecko, najpierw wychodziły nóżki. Lekarz trzymał te nóżki. Ja widząc, że zaraz urodzi się dziecko, przygotowałam narzędzia do odpępniania. Wtedy zobaczyłam, jak lekarz położył na chustę zestawu porodowego dziecko. Nie miało głowy... – mówi położna.

– Przepraszam – powiedział lekarz, stojąc nade mną. Nie wiedziałam, co miał na myśli, ale wiedziałam, że dzieje się coś złego. Coś próbował ze mnie wydobyć, bardzo bolało, kazałam mu przestać – wspomina Natalia.

Kobieta, gdy tylko dowiedziała się, co się stało z jej córką, wezwała policję i oskarżyła S. o morderstwo. – Gdy nastąpi samoistne pęknięcie błon płodowych, należy natychmiast wykonać badanie wewnętrzne oraz ocenę czynności serca płodu. Nie należy rozpoczynać parcia przed całkowitym rozwarciem szyjki macicy i nie dopuszczać do rodzenia się płodu przed całkowitym rozwarciem, pozwalając rodzić się samoistnie główce lub z pomocą chwytu Veita-Smelliego, ale ten rękoczyn wykonujemy przy pełnym rozwarciu szyjki macicy – czytamy opinię eksperta w „Gazecie Wyborczej”.

„Metoda Veita-Smelliego nie była wykonana prawidłowo, gdyż zastosowano ją przed rozwarciem zupełnym i była wykonana z użyciem dużej siły, która spowodowała oderwanie główki. W tej bardzo niekorzystnej sytuacji położniczej, która powstała na skutek nieprawidłowo przeprowadzonej pomocy, należało zamiast użycia siły fizycznej spróbować natychmiast nacisnąć ujście szyjki macicy i w ten sposób spowodować większe rozwarcie ujścia, pozwalając urodzić główkę płodu bez jej tragicznej dekapitacji” – przekonuje prof. Suchocki.

Krzysztof S. nie przyznaje się do winy

Sprawę od dwóch lat bada prokuratura. W opinii z Collegium Medium Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie uznano, że nie popełniono błędu lekarskiego podczas porodu.

Jednak to nie koniec sprawy. Mecenas Małgorzata Hudziak z kancelarii Lazer & Hudziak zapowiada niedługo złożenie pozwu cywilnego przeciwko szpitalowi.

Lekarz Krzysztof S. nie przyznaje się do winy i odmawia komentarzy. Oddział ginekologiczno-położniczy, na którym przeprowadzono poród został zamknięty kilka miesięcy po dramatycznych wydarzeniach. Oficjalnym powodem są przyczyny ekonomiczne.

Czytaj też:
Przełom w wykrywaniu i leczeniu padaczki u dzieci
Czytaj też:
Chłopiec urodził się trzy miesiące po śmierci matki

Źródło: Gazeta Wyborcza
Czytaj także