Kto nam teraz tak pięknie opowie o Polsce?
  • Anna M. PiotrowskaAutor:Anna M. Piotrowska

Kto nam teraz tak pięknie opowie o Polsce?

Dodano: 
Warszawa, lata 70. Barbara Wachowicz
Warszawa, lata 70. Barbara Wachowicz Źródło: PAP / Irena Jarosińska
15 czerwca 2018 roku. Dom pogrzebowy na wojskowych Powązkach i symboliczny widok: pośrodku fioletowa urna otoczona licznymi kwiatami, po prawej stronie, wśród tłumu, poseł Jan Dziedziczak z Prawa i Sprawiedliwości, po lewej – minister MSW w rządzie PO-PSL Bartłomiej Sienkiewicz. Przyszli pożegnać Barbarę Wachowicz – pisarkę losu polskiego. Kobietę, która łączyła nie tylko ludzi o odmiennych poglądach politycznych, ale i odległe pokolenia harcerzy i kombatantów. W sposób wybitny spajała też, a może przede wszystkim, przeszłość z teraźniejszością, Polskę dzisiejszą, z tą której dziś już nie ma.

Urodziła się 18 maja 1937 roku. Choć była rodowitą warszawianką, sama siebie nazywała „Basią z Podlasia". Bo to właśnie Podlasie, mówiąc słowami ukochanego przez nią Żeromskiego, było „Ojczyzną jej duszy". To tam w dworku w niewielkiej wiosce Krzymosze-Bajki pod Siedlcami wzrastała. – Nie ma już domu mojego dzieciństwa. Nie ma progu nabijanego podkowami na szczęście. Ale trwa on i żyje w mojej wiernej i wdzięcznej pamięci – mówiła w jednym z wywiadów.

Na stałe w dorosłym już życiu mieszkała jednak w stolicy. Jak opowiadała, kiedy pierwszy raz zobaczyła Warszawę, były jeszcze ruiny i mogiły powstańcze. – Na tych ruinach siedziały już warszawskie przekupki, które miały kosze dzikich kwitnących goździków. To wyglądało jakby te ruiny zakwitły. Pamiętam, że wtedy pomyślałam: tu jest moje miejsce na ziemi, to jest moje miasto – dodawała.

Dwie miłości życia

Wśród niezliczonego grona przyjaciół i bliskich, dwie osoby w sercu Barbary Wachowicz zajmowały miejsce szczególne. Pierwszą była babunia Anna. – Prawdziwy przyjaciel, prawdziwy nauczyciel. Nic, co rani człowiecze serce, nie było jej oszczędzone, a ona nigdy się nie żaliła na los. Zawsze była promienna, pogodna z ogromnym poczuciem humoru. Wśród licznych dziedzictw, które jej zawdzięczam jest także szansa porozumienia z każdym – wspominała.

Drugą miłością jej życia był mąż – Józef Napiórkowski. Nie była to jednak miłość od pierwszego wejrzenia, bo „niestety był brunetem o smolistych oczach", a ona... wolała blondynów. Jak więc zdobył jej serce? – Kiedy deklaracje eleganckie i staroświeckie o moją dłoń się powtarzały u pana Józefa, umknęłam w Góry Świętokrzyskie. Cudem i błyskawicznie mnie odnalazł. Przyjechał w fioletowej koszuli i miał gigantyczny fioletowy bukiet maciejki. I ta maciejka mnie zgubiła... zapachniało ogrodem dzieciństwa i wreszcie powiedziałam tak... – mówiła.

„Dama w fioletach"

Tą opowieścią Barbara Wachowicz doprowadza nas do tego, o czym nie można nie pomyśleć kiedy się ją wspomina, do tego co pozwalało ją natychmiast wyłonić wzrokiem wśród tak często otaczających ją licznie szarych harcerskich mundurów – do fioletów. Któż z miłośników Barbary Wachowicz nie przechowuje w domu – teraz już jako pamiątki – książki z dedykacją nakreśloną fioletowym flamastrem? Któż nie ma harcerskiej pocztówki z fioletowym pozdrowieniem?

Fiolety towarzyszyły jej dziesiątki lat, tworząc – wraz z bujnymi jasnymi puklami – jej jedyny i niepowtarzalny styl. Kochała je do tego stopnia, że nawet na ślubnym kobiercu stanęła przyodziana w fiolety. – Fiolet jest symbolem wierności i pokory. Chociaż ta druga cecha nie jest mi najwłaściwszą, to tej pierwszej – czyli wierności – nawet wrogowie mi nie odmawiają – podkreślała.

Kobieta renesansu

Zawodowo Barbara Wachowicz trudniła się... wszystkim. Była pisarką, historykiem literatury, fotografikiem, scenarzystką, autorką książek, wystaw, spektakli, programów telewizyjnych i radiowych. – Była kobietą polskiego renesansu społecznego – wspomina pisarkę były szef MSW a prywatnie prawnuk autora Trylogii, Bartłomiej Sienkiewicz, którego rodzina od pokoleń była z nią zaprzyjaźniona. – Byliśmy jedną z konstelacji tego wielkiego gwiazdozbioru, którym się na co dzień zajmowała: pięknych tradycji, wspaniałych ludzi, niezwykłych biografii. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem jej nieprawdopodobnej energii, jakiegoś takiego wewnętrznego płomienia, który w niej był cały czas. Niegasnącego płomienia energii, który ją przenosił, mimo już później podeszłego wieku, w różne miejsca, do różnych środowisk, do działalności niezwykle czynnej. Powiedzenie o niej, że była dziennikarką, a przecież w zasadzie była nią, to właściwie nic nie powiedzieć. Bo gdyby zebrać jej cały dorobek, i to co robiła, należałoby stwierdzić, że to była par excellence działaczka społeczna. Tylko ten obszar działalności społecznej wybrała niezwykle. To było łączenie przeszłości z teraźniejszością, dbanie o ciągłość polskiej tradycji. To była także kwestia języka polskiego, który uprawiała na sposób niezwykle barokowy. Fascynujący, w tym jak się tego słuchało, ale nie do podrobienia. To był język Barbary Wachowicz, przetworzony przez jej różne fascynacje. Osobny właściwie gatunek języka polskiego – mówi Sienkiewicz.

Katowice, 2000 rok. Otwarcie wystawy "Henryk Sienkiewicz /1846 -1916/ Dla pokrzepienia serc". Na zdjęciu Barbara Wachowicz i wnuczka pisarza - Maria Sienkiewicz

W swojej twórczości literackiej Barbara Wachowicz zdejmowała z piedestału Wielkich Polaków, narodowych bohaterów, aby ukazać ich czytelnikowi bardziej ludzkimi i bliskimi. Otarła ich z kurzu i postawiła przed nami jak żywych - z ich pasjami, miłościami, rozterkami. Jednak nie tylko, ponieważ robiła także rzecz zupełnie odwrotną – przywracała narodowej pamięci tych, którzy mieli na zawsze pozostać nieznani czyli wspaniałą młodzież powstańczej Warszawy.

Z każdej jej książki wybijała ogromna miłość do Polski, jej tradycji, historii i kultury. Kiedy opowiadała o swoich wędrówkach szlakami Wielkich Polaków z wyjątkową czułością wspominała te na Kresy. Jej granice nie ograniczały, tam wciąż była dla niej Polska, bo tam wciąż biją polskie serca, tam wciąż wybrzmiewa ojczysta mowa. W jednym z udzielonych przez pisarkę wywiadów, zapytana gdzie – gdyby była ministrem kultury – udałaby się z pierwszą zagraniczną wizytą, odparła: „Do Rodaków na Ziemię Wileńską, Grodzieńską, Lwowską, tych, którzy umieli ocalić język ojczysty i tradycję rodzimą. Była im Ojczyzna, odepchnięta wyrokiem historii, prawdziwą macochą. Czas by stała się macierzą".

Kunszt Barbary Wachowicz doceniono obdarzając ją tytułami: "Pisarki losu polskiego" i "Ministra Patriotyzmu" - "za wyjątkowy dar przekazywania młodzieży polskiej skarbów narodowego dziedzictwa". Nie sposób znaleźć właściwszych słów o charakterze tej twórczości jak te ks. prof. Janusza St. Pasierba: "Pod jej piórem, przed jej obiektywem przeszłość nie jest 'cokolwiek dalej', lecz zupełnie blisko. Mickiewicz wyjechał przed chwilą, Kościuszko zaraz powróci, Chopin jeszcze gra. To jest ciągle ta sama Polska. Bezgraniczna. Zaścianek i Europa, Ojczyzna i przyswojona sztuką obczyzna tworzą jedno wielkie uniwersum, oświecone rozumem, ogrzane sercem".

Barbara Wachowicz

"Pod spodem była absolutna stal"

Jaka była? Tu warto powrócić do słów o dziedzictwie babuni Anny. Tym dotyczącym „szansy porozumienia z każdym", bo w sposób zupełnie dla innych nieodgadniony Barbara Wachowicz potrafiła łączyć pokolenia bardzo od siebie odległe. – To była jedna z jej tajemnic. Z jednej strony potrafiła utrzymywać łączność z kolejnymi rocznikami dzieci w szkołach, a jednocześnie była partnerką do rozmowy dla bardzo wiekowych weteranów Armii Krajowej. Wydaje mi się, że swoją funkcję też postrzegała jako zdolność do łączenia tych wszystkich ludzi w jedno ognisko. Ta swoboda poruszania się między pokoleniami była czymś niezwykłym – uważa Bartłomiej Sienkiewicz.

Jan Dziedziczak podejrzewa, że zdolność ta wynikała m.in. z ogromnej charyzmy. – Myślę, że pisząc książki chciała zrozumieć swoich bohaterów, ich sposób myślenia, jacy byli i jakie były ich priorytety. Dzięki temu potrafiła dotrzeć do kombatantów, bo bliska była ich myśleniu. Z kolei przez to, że rozumiała chociażby bohaterów „Kamieni na szaniec", potrafiła zrozumieć współczesnych ludzi młodych. Otóż okazuje się, że obecna młodzież, a przynajmniej jej cześć, ma wiele cech podobnych do pokolenia Kolumbów – mówi poseł Prawa i Sprawiedliwości, którego z Barbarą Wachowicz połączyło harcerstwo i wspólna organizacja obchodów rocznic Akcji pod Arsenałem.

Pod ciepłym i życzliwym uśmiechem, Barbara Wachowicz skrywała mocny charakter, nieustępliwość i determinację w walce o rzeczy ważne. – Bardzo silna kobieta – mówi o pisarce Jan Dziedziczak. – Zapamiętam ją jako osobę niezwykle ciekawą, ekscentryczną, energiczną, ale też dominującą, o ogromnie silnym charakterze. Myślę, że to usposobienie w znacznej mierze pozwoliło jej tak wiele zrobić – dodaje.

Na tę cechę pisarki wskazuje też Bartłomiej Sienkiewicz. – Jeśli sobie wymyśliła, że coś zrobi, to biada temu, komu się na głowę z tym zwaliła – wspomina z nieskrywanym rozbawieniem. – To oznaczało, że oddechu nie zaczerpnie, spokoju nie zazna, nie opędzi się. Prędzej czy później nagięty będzie musiał zrobić to, o co ona go usilnie prosi. I zawsze to było okraszone jej ciepłem i uprzejmością, ale pod spodem była absolutna stal. To było niesamowite. Kobieta nie do zatrzymania. Jak ona czegoś chciała i uważała, że to jest słuszne, potrzebne i że wszyscy się powinni w to włączyć, a już najbardziej ten nieszczęśnik, do którego się zwracała, to nie było takiej możliwości, żeby od tego uciec. Sam byłem parę razy w takich pułapkach, więc doskonale wiem, o czym mówię – opowiada były szef MSW.

"Pani Barbara mówi do nas już tylko z książek"

Odeszła 7 czerwca ubiegłego roku. Tydzień później na wojskowych Powązkach żegnały ją tłumy tych, pośród których żyła, przyjaciół i współpracowników, ale i tych którzy wychowali się na jej książkach. – Ten pogrzeb na Powązkach, za sprawą przybyłych żałobników, pokazał wielość jej zainteresowań. Przyjechali z całej Polski, ale i ze świata. Byli górale, ludzie z Podlasia, z Litwy, harcerze, AK-owcy, młodzi ludzie ze szkół podstawowych i ponadpodstawowych, nauczyciele, aktorzy, literaci i politycy. Wszystko to tworzyło zupełnie niezwykły orszak pokazujący jej dzieło, życie i pasje – wskazuje były minister spraw wewnętrznych.

Uroczystości pogrzebowe Barbary Wachowicz

Barbara Wachowicz skreśliła swoim piórem wspaniałe opowieści o Tadeuszu Kościuszce, Stefanie Żeromskim, Fryderyku Chopinie, Adamie Mickiewiczu, Henryku Sienkiewiczu, czołowych postaciach polskiego skautingu, powstańczych dziewczętach i wielu, wielu innych. Pozostawiła po sobie już na zawsze niedokończone książki, w tym ostatni tom „Wiernej Rzeki Harcerstwa". Zostało po niej puste miejsce wśród kwestujących każdego 1 sierpnia w „zośkowej" kwaterze na Powązkach, puste krzesło podczas obchodów rocznicy Akcji pod Arsenałem. Choć własnych dzieci nie miała, pozostawiła pokolenia wychowane na swoich książkach, które bez chwili wahania na tak często przywoływane przez nią pytanie Krzysia Baczyńskiego - Kto Cię Polsko będzie kochał, w sercu niósł? – odpowiedzą: My! Zostawiła nas też z innym pytaniem, na które - mimo upływu roku od jej śmierci - nie znajduję odpowiedzi: Kto nam teraz tak pięknie o tej Polsce opowie?

– Nie widzę na razie nikogo, kto mógłby ją zastąpić, ale taka osoba będzie niezwykle potrzebna – podkreśla Jan Dziedziczak. – Ostatni bohaterowie, naoczni świadkowie odchodzą. Będzie potrzebna osoba posiadająca umiejętność przedstawienia następnym pokoleniom tamtego świata w taki sposób, aby one to poczuły, tamtego sposobu myślenia, etosu bezinteresownej służby Bogu i Ojczyźnie, stawiania sobie wymagań, współodpowiedzialności za Polskę. Myślę, że książki Barbary Wachowicz będą wspaniałym narzędziem do tego, ale teraz pani Barbara mówi do nas już tylko z książek – mówi poseł.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także