Cały design w ręce ludu
  • Joanna BojańczykAutor:Joanna Bojańczyk

Cały design w ręce ludu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Cały design w ręce ludu
Cały design w ręce ludu
Cepelia, przez lata ważny składnik polskiej ikonosfery, praktycznie z niej zniknęła. Wyparły ją wyroby przemysłowe i nowoczesny „design”. Nikt nie wstawia do mieszkania zydli, nie przykrywa stołu haftowanym obrusem - pisze w najnowszym Do Rzeczy Joanna Bojańczyk.

Na okładce książki „Ludowość na sprzedaż” pawilon cepelii w Warszawie prezentuje się imponująco. Przez szyby przechodnie mogą oglądać rozświetlone, nowoczesne wnętrza pełne towaru. Otwarty w 1966 r. sklep ma formułę samoobsługową – to nowość w Polsce. Kilimy, ceramikę, wyroby kowalskie i malarstwo na szkle klienci mogą sami brać prosto z półek. Ustawiony w ruchliwym centrum miasta pawilon pokazuje, że ludowość jest ważnym składnikiem nowoczesnego życia w PRL.

Niestety, to widok z lat 60. Dzisiaj gmach jest wieszakiem na paskudne reklamy, miejscem byle jakich sklepików i tanich punktów usługowych. Grozi mu rozbiórka. Symbolizuje degradację czegoś, co przez całe lata było istotne w życiu Polaków. Cepelia skutecznie wyparł z naszego życia nowoczesny „design”. Resztki ludowych kogucików, symbol łączności z tradycją, młodzi projektanci wplatają w swoje projekty. Nikt nie wstawia do mieszkania zydli, nie przykrywa stołu haftowanym obrusem. Ludowość znikła z naszego otoczenia i ze świadomości estetycznej.

(...)

Moda na ludowość nie była wcale pomysłem PRL. Po odzyskaniu niepodległości, upowszechnianiu rodzimego rękodzieła patronowała II RP, która potrzebowała idei integrującej naród. Towarzystwo Popierania Przemysłu Ludowego wspierało twórców, działały Warsztaty Krakowskie, od 1926 r. Spółdzielnia Artystów „Ład” i towarzystwo Polska Sztuka Stosowana. Ludowość jeszcze nieskażona komunizmem, niepropagandowa była obecna na wystawach, w sklepach, restauracjach, we wnętrzach gmachów publicznych. Projektowali je czołowi architekci modernizmu. Tapczan zamiast łóżka, makata buczacka na ścianie w latach 30. były dla młodych ludzi tym, czym dzisiaj jest skandynawski design. Zachwalano szczególnie wyroby wileńskie – samodziały, lny, proste, niepstrokate tkaniny.

(...)

Jeszcze w latach 60. przymiotnik „cepeliowski” miał wydźwięk pozytywny. Oznaczał dobry smak, jakość, kulturę. Jednak w miarę jak wyroby pseudoludowe oraz ich tandetne wersje zalewały rynek, Cepelia stała się synonimem sztuczności i banału. W roku 1971 na placu Defilad w Warszawie odbył się pierwszy festyn zwany Cepeliadą – korowody muzykantów, jedzenie regionalne, chaty chłopskie...

(...)

Cały artykuł dostępny jest w 24/2013 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także