Wściekłość, czyli bezsilność. Horubała o nowym spektaklu Mai Kleczewskiej

Wściekłość, czyli bezsilność. Horubała o nowym spektaklu Mai Kleczewskiej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Spektakl „Wściekłość” Mai Kleczewskiej
Spektakl „Wściekłość” Mai KleczewskiejŹródło:Natalia Kabanow
Co zostaje po trzygodzinnym spektaklu „Wściekłość” Mai Kleczewskiej na podstawie dzieła Elfriede Jelinek? Przede wszystkim brawurowa Magdalena Koleśnik.

To ta 26-aktorka z Białegostoku, której twarz z magnetycznym błękitnookim spojrzeniem zdobiła okładkę książki „Dziewczyny z Powstania” Anny Herbich. Zdobiła niebezprzyczynnie, wystąpiła bowiem owa młoda artystka zarówno w „Kamieniach na szaniec” („Monia”, dziewczyna „Rudego”), jak i „Mieście 44” (epizod jako sanitariuszka Klara). Widzowie teatrów warszawskich pamiętają ją z „Dybuka” Kleczewskiej w Żydowskim (nagroda sekcji krytyków ZASP za debiut – rola Lei) i z „Ksiąg Jakubowych” w Powszechnym, gdzie jako Gitel zapadła w pamięć zmysłowym transowym tańcem, zwiastującym erotyczną orgię frankistów.

Tu dostała od Kleczewskiej parę scen wybijających się z histerycznego słowotoku, jakim Elfriede Jelinek postanowiła obdarzyć świat w odpowiedzi na terrorystyczny atak na redakcję „Charlie Hebdo” i mord dokonany przez Breivika na wyspie Utøya.

Koleśnik ubrana w eksponujące zgrabną sylwetkę stroje wciela się w różne przerysowane postaci, ukazujące bezsilność Europy wobec problemu imigrantów. Po zrealizowaniu zużytego dość pomysłu i przeciskaniu się wzdłuż rzędów i zaczepianiu widzów (och, jak lubię te nowomodne koncepty!) aktorka wreszcie dochodzi do sceny i zaczyna komiczny monolog zachwalający uciekinierom zalety jogi.

Artykuł został opublikowany w 48/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także