Drogę wskazuje „Bodo”
  • Piotr GociekAutor:Piotr Gociek

Drogę wskazuje „Bodo”

Dodano:   /  Zmieniono: 
Opowieść o życiu popularnego przedwojennego aktora i piosenkarza to mocny punkt nowej ramówki telewizji publicznej. Tej wiosny zimny drań skradnie wasze serca

Zaczynają nieźle – używam liczby mnogiej nie bez powodu. Reżyserów było dwóch (Michał Kwieciński i Michał Rosa), podobnie jak scenarzystów (Piotr Derewenda i Doman Nowakowski) oraz aktorów grających rolę tytułową. W młodego Eugeniusza Bodo wcielił się Antoni Królikowski (ostatnio chwalony za występ w „Karbali”), a tym dojrzałym, przebojem wchodzącym w świat przedwojennego show-biznesu został Tomasz Schuchardt (Fokus w „Jestem bogiem”, jeden z najbardziej obiecujących młodych polskich aktorów).

Mamy rok 1916, łódzką ulicą biegnie chłopak w szkolnym mundurku. Na plecach ma książki ściągnięte skórzanym paskiem, ale niespieszno mu do szkoły, lecz do kinoteatrzyku Urania, gdzie woli ćwiczyć stepowanie, przekomarzać się z aktorkami i podpatrywać ojca przy pracy. Ojciec, Teodor Junod (świetny Mariusz Bonaszewski), to Szwajcar, który poślubił Polkę, niedoszły bankier, który wybrał scenę. Matka (Agnieszka Wosińska), która miała dość wędrownego życia, wychowuje nastoletniego Eugeniusza (wtedy jeszcze Bogusława) sama. A reszta trochę przypomina „Ziemię obiecaną” – troje kumpli szlifuje bruki Łodzi: Polak Bodo, Żyd Moryc i Niemiec Hans. Jednak tak naprawdę od pierwszych minut pierwszego odcinka serialu klimat robi i rytm nadaje znakomita muzyka. Jej autorem jest Atanas Valkov, młody bułgarski kompozytor, który kończył polskie szkoły muzyczne w Lublinie i Katowicach. Za jego sprawą doczekaliśmy się pierwszego od wielu lat motywu serialowego, który nie chce wyjść z głowy widza długo po zakończeniu seansu, a co ważniejsze – który znakomicie podbija tempo opowieści, łącząc tajemnicę, energię i wzruszenie. (...)

fot. mat. pras. tvp

Cały artykuł dostępny jest w 9/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także