Admirał, który stanął na drodze Leninowi. Bolszewicy potwornie go ukarali

Admirał, który stanął na drodze Leninowi. Bolszewicy potwornie go ukarali

Dodano: 
Admirał Kołczak dokonuje inspekcji swoich oddziałów
Admirał Kołczak dokonuje inspekcji swoich oddziałów
Ten wybitny rosyjski patriota próbował uratować ojczyznę przed koszmarem bolszewizmu. Jaka szkoda, że to nie on wygrał wojnę domową

Wiktor Suworow

Admirała Aleksandra Kołczaka darzę olbrzymim szacunkiem. Nie tylko jako przywódcę i jedną z najbardziej tragicznych postaci w historii Rosji, ale również jako wielkiego uczonego. Przed I wojną światową uczestniczył w ekspedycjach polarnych, dokonał wielu ważnych odkryć geograficznych. To naprawdę była postać dużego formatu. Żołnierz intelektualista. Gdy jego ojczyzna znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie – czyli gdy stanęła oko w oko z widmem bolszewizmu – nie mógł pozostać bierny.

Stanął na czele białej armii walczącej przeciwko czerwonym na Syberii. Bił się niezwykle dzielnie i ofiarnie, ale bolszewicy okazali się zbyt potężni. Pobity, osamotniony, został zdradziecko wydany w ręce wroga przez mających go chronić żołnierzy z Korpusu Czechosłowackiego. Dostał się w łapska czerwonych komisarzy w Irkucku i w lutym 1920 r. został rozstrzelany. Jego ciało wrzucono pod lód do Angary.

Dlaczego wojnę domową wygrali bolszewicy? Ponieważ byli stroną najbardziej brutalną i bezwzględną. Posłuszeństwo we własnych szeregach utrzymywali za pomocą bezwzględnego terroru. Zajmująca się tym czerezwyczajka bestialsko mordowała tzw. kontrę. Biali oczywiście również nie prowadzili wojny w rękawiczkach, musieli się dostosować do metod bolszewików. Nie byli jednak zdolni dotrzymać im kroku w okrucieństwie. To, co przyniósł ze sobą komunizm, to była zupełnie „nowa jakość”.

Admirał Kołczak

Podczas wojny domowej zdecydowana większość obywateli zachowała bierność, po prostu starała się przetrwać i miała nadzieję, że nie zostanie wciągnięta w konflikt. To zrozumiałe, taka jest ludzka natura. Ludzie wolą się trzymać z dala od kłopotów. Wydawało się więc, że wojnę domową będą toczyły stosunkowo niewielkie grupy: komunistycznych fanatyków i patriotów gotowych poświęcić życie dla wolności Rosji.

Tak się jednak nie stało. W konflikt zostały wciągnięte miliony. Bolszewicy na opanowanych przez siebie terytoriach przeprowadzili bowiem totalną mobilizację i wprowadzili przymusowy pobór do Armii Czerwonej. Brali nawet byłych carskich oficerów, wcześniej zatrzymując ich rodziny jako zakładników. Biali przyjmowali zaś jedynie ochotników – w swoich szeregach chcieli mieć tylko prawdziwych ideowców. Ta szlachetna naiwność ich zgubiła.

Kolejnym błędem białych było zniechęcenie do siebie narodów, które wchodziły niegdyś w skład Imperium Rosyjskiego: Polaków, Litwinów, Łotyszy, Ukraińców czy ludów Kaukazu. Zamiast przyciągnąć te wszystkie nacje do siebie i bić się razem przeciwko wspólnemu czerwonemu zagrożeniu, nie chcieli słyszeć o jakichkolwiek przyszłych ustępstwach terytorialnych. Stali na stanowisku nienaruszalności granicy Rosji sprzed 1914 r. „Nie oddamy ani piędzi ziemi rosyjskiej” – mówili. I przez to skazali się na osamotnienie.

Czytaj też:
Wrangel – pogromca bolszewików

Bolszewicy tymczasem postępowali na odwrót. Wszem wobec głosili, że każdy naród ma prawo do samostanowienia, każdy naród może być niepodległy, że nie chcą cudzej ziemi. Oczywiście było to wierutne kłamstwo. Gdy tylko czerwoni umocnili się przy władzy, natychmiast zaczęli eksportować swoją rewolucję na państwa ościenne. Polska była jedną z pierwszych ofiar. W naturze bolszewików leżało bowiem kłamstwo. Biali nie potrafili się na nie zdobyć.

Kołczak, Denikin, Wrangel, Judenicz ‒ wszyscy oni byli błędnymi rycerzami reprezentującymi stary porządek w rozpoczynającym się paskudnym XX stuleciu. Wraz z ich porażką Rosja zaprzepaściła ostatnią w swoich dziejach szansę na to, by stać się krajem cywilizowanym. Gdyby wygrali wojnę domową, moja ojczyzna byłaby normalnym krajem. Nie wymordowano by w latach 30. milionów najlepszych rosyjskich chłopów, a w 1940 r. nie zgładzono by strzałem w tył głowy polskich oficerów w Katyniu.

Jaka szkoda, że nasza historia potoczyła się tak tragicznie. Biedna Rosja.

Artykuł został opublikowany w 6/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.