W rozmowie z Tomaszem Lisem żona zamordowanego prezydenta Gdańska mówiła o żałobie po mężu i tym jak razem z córkami układają sobie życie. Przypomnijmy, że Paweł Adamowicz zmarł 14 stycznia po ataku nożownika podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. 19 stycznia urnę z prochami prezydenta Gdańska złożono w bazylice Mariackiej. Prezydent Gdańska miał 53 lata.
Wartości, a nie polityka
Żona Pawła Adamowicza – Magdalena Adamowicz, w ciągu ostatnich tygodni postanowiła kandydować do Parlamentu Europejskiego. Jak zapewniała w rozmowie z Lisem, decyzja o starcie nie była łatwa. – Ja nie miałam takie pomysłu od początku, to nie był nawet mój pomysł można powiedzieć – tłumaczyła Adamowicz.
Pytana o to czym chce zajmować się w Parlamencie Europejskim, kandydatka stwierdziła, że... nie polityką. – Nie jestem politykiem i nie zamierzam być politykiem – mówił Adamowicz.
– Chcę załatwić bardzo ważną sprawę (...) chodzi o uświadomienie nam wielkiego zagrożenia, którym jest zagrożeniem dla demokracji zarówno w Polsce jak i Unii, która może być rozsadzona od środka. Gdzie pewne działania dążą do unieważnienia demokracji, która funkcjonuje – tłumaczyła Adamowicz.
Jak zapewniała dalej kandydatka, sama nie chce „ wchodzić w wojnę polsko-polską, nie chce zajmować się bardzo ważnymi sprawami dotacji dla rolników, kwot połowowych czy budżetu europejskiego”. – Ja chcę mówić o wartościach, one są dla mnie najważniejsze – dodała.
Adamowicz tłumaczyła, że jej działania koncentrują się na walce z tzw. fejk newsami i mową nienawiści. Zapytana wprost, czy „wchodzi na ring” jeśli chodzi także o kwestie polityczne, których nie uniknie pracując w Parlamencie Europejskim, odpowiedziała: „Nikt nie rodzi się politykiem i gdyby w wyborach startowali tylko ci, którzy od zawsze są w polityce, to nie było zmiany, świeżego spojrzenia. W tym sensie wchodzę na ring”.
Czytaj też:
Adamowicz: Kurde, Paweł, ale nie mogłeś poczekać?