"Super Express" pisze o piątkowym przyjęciu, które odbyło się w domu Romana Giertycha. Uroczystość miała uświetniać głośna muzyka, na którą poskarżyli się sąsiedzi. Według tabloidu, policja miała pojawić się przed domem mecenasa dwukrotnie: po godz. 22 i ok. północy.
– Nic nam o tym nie wiadomo. Gdyby policja przyjechała to powinna zadzwonić. Żadnego takiego dzwonka nie było. Natomiast liczba decybeli, po doświadczeniach ostatnich lat, była mierzona specjalistycznym sprzętem i mamy dowody, że nie przekraczała norm określonych przez prawo – oświadczył w rozmowie z tabloidem Roman Giertych. Jak podkreślił, było to "skromne" przyjęcie urodzinowe jego żony, które odbywało się w bardzo sympatycznej atmosferze.
Jak jednak potwierdza w rozmowie z "SE" rzecznik stołecznej policji, nie dla wszystkich piątkowa noc była "sympatyczna". Kom. Sylwester Marczak mowi o dwóch interwencjach. – Pierwsza zakończyła się pouczeniem 40-letniego mężczyzny z powiatu zachodniego. Ponieważ jednak nadal były skargi, funkcjonariusze przyjechali drugi raz i ta interwencja po wykonaniu wszystkich czynności zakończy się skierowaniem wniosku do sądu o ukaranie za zakłócanie ciszy nocnej – informuje.
Czytaj też:
Głośna impreza i zakłócanie spokoju. Giertych zapłacił karę za urodziny żony