Na łamach "Wyborczej" Żakowski zachęca do "niezamazywania różnic między faszystami a innymi niepokojącymi grupami – np. autorytarnymi populistami i oprychami, którymi się wysługują". Jego zdaniem co prawda obserwujemy postępującą "faszyzację Polski", ale nie każdy rasista czy oprych musi być faszystą.
"Faszystów – których jest w polskiej polityce sporo, choć się nie przyznają – warto przekonywać, że nie mają racji. Autorytarnych populistów warto intensywnie przestrzegać, że mogą się stoczyć w faszyzm z wszystkimi tego skutkami" – poucza publicysta "Polityki".
Zdaniem Żakowskiego jednak nazywanie kogoś "faszystą" może odnieść odwrotny skutek od zamierzonego, gdyż takie osoby, gdy już "dostają faszystowską łatę, mogą się poważnie zainteresować, kim są i gdzie można spotkać innych takich jak oni. Nawet jeżeli poza jedną albo drugą fobią niewiele ich łączy z faszyzmem, to się do niego dopiszą, by pokonać samotność".
Żakowski twierdzi, że wrzucanie wszystkich osób do jednego worka i nazywanie ich faszystami jest przeciwskuteczne. "Dlatego trwam przy swoim. Faszysta to faszysta, homofob to homofob, rasista to rasista, a oprych to oprych. Czasem może to się podobnie przejawiać. Ale jeśli chcemy żyć w trochę lepszym świecie, nie warto ulegać pozorom" – pisze w dziennikarz.
Czytaj też:
Rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. "Gazeta Wyborcza" atakuje NSZ i pisze o "faszystach"Czytaj też:
"Od rasizmu do faszyzmu". "Gazeta Wyborcza" przekracza kolejne granice