Semka: Rada mędrców z Dublina decyduje o tym, co jest mową nienawiści

Semka: Rada mędrców z Dublina decyduje o tym, co jest mową nienawiści

Dodano:   /  Zmieniono: 
Piotr Semka, "Do Rzeczy"
Piotr Semka, "Do Rzeczy"
- Cała ta sprawa Facebooka przypomniała nam, że kto posiada medium, ma prawo kontrolować granice pluralizmu. (...) Okazało się, że gdzieś w Dublinie jest jakaś rada mędrców, która stwierdza, co jest mową nienawiści, a co nie - mówił w programie "Minęła 20" w TVP Info dziennikarz "Do Rzeczy" Piotr Semka.

Semka odnosił się do dzisiejszej deklaracji wiceprezesa Facebooka na region EMEA (Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki), który w liście otwartym tłumaczył m.in. dlaczego doszło do blokady konta Marszu Niepodległości na Facebooku, a także wyraził oburzenie atakami na pracownicę polskiego biura - Sylwię de Weydenthal.

Nasze standardy zabraniają zarówno bezpośredniego kierowania mowy nienawiści przeciwko ludziom, jak i symboli organizacji znanych z promowania rasizmu i nienawiści. W przypadkach, gdy dany symbol jest używany do promowania nienawiści możemy zdecydować się go usunąć. Decyzja o usunięciu takich treści jest trudna, ale w przypadku plakatów promujących Marsz Niepodległości stało się tak ze względu na umieszczony na nich symbol Falangi, który jest zakazany na naszej platformie z powodu historycznych odniesień do mowy nienawiści. Ponieważ jednak Marsz Niepodległości jest legalnym, zarejestrowanym wydarzeniem, zdecydowaliśmy się zezwolić na udostępnianie plakatów mimo tego, że zawierały symbol Falangi - napisano w liście, do którego jako pierwsza dotarła redakcja dorzeczy.pl.

- Polacy są zadziorni, więc jak zdjęto jeden plakat, to wszyscy zaczęli go udostępniać i Facebook poszedł na huki - komentował dziennikarz "Do Rzeczy".

Jak zauważył Semka, do tej pory rzadko słyszało się o oskarżeniach o cenzurę względem Facebooka, a ludzie angażujący się w społeczność byli przekonani, że firma "nie ma  żadnych odcieni politycznych". Jednak, zdaniem publicysty, zaangażowanie polityczne pracowników firmy po jednej ze stron może rzutować na decyzję o zawieszeniu kont.

- Te interwencje Facebooka są wybiórcze i prawa strona ma wrażenie, że lewa strona jest łagodnie traktowana - uznał.

Zaznaczył przy tym, że skoro o tym, co jest "mową nienawiści" na w polskim Facebooku, decyduje grupa pracowników w Dublinie, to ta ocena nie może być sprawiedliwa. - O bardzo trudnych niuansach dotyczących sytuacji w Polsce ma decydować jakaś grupa w Dublinie. "Mowa nienawiści" znaczy co innego w różnych krajach - ocenił.

mp

TVP Info, dorzeczy.pl

Czytaj także