– Ostatnie groźby wobec mnie zostały sformułowane w czasie, gdy opozycja rozpoczęła okupację sali obrad Sejmu, gdy nakręcała spiralę agresji wobec obozu rządowego – to nie jest przypadek ani zbieg okoliczności, tylko skutek atmosfery politycznej podgrzewanej przez Platformę Obywatelską, Nowoczesną i Komitet Obrony Demokracji. Pierwsza groźba została skierowana 16 grudnia, gdy zaczęła się okupacja sali plenarnej Sejmu, a druga pojawiła się zaraz potem – tłumaczy wiceszef MON.
Telefon do biura
Przed świętami Bożego Narodzenia w internecie pod jego adresem pojawiły się wpisy w stylu: „Ty gnido, zdechniesz”, „Sk*****u! Już niedługo przyjdziemy!”.
Kownacki widzi „korelacje między groźbami a tym, co opozycja robi w Sejmie i przed Sejmem”. Dodaje, że już kilka lat temu ktoś telefonował z pogróżkami do jego biura polskiego w Bydgoszczy, ale tamta sprawa nie miała związku z żadną akcją polityczną.
Czytaj też:
Szef PSL odcina się od sejmowego protestu. „Nie mogę dostrzec ani celu, ani sensu”
Współpraca z Macierewiczem powodem agresji?
Wiceminister obrony narodowej podkreśla, że zidentyfikowano konta użytkowników Facebooka, którzy byli autorami gróźb kierowanych pod jego adresem. – Oni przejawiają dużą aktywność jako sympatycy KOD, przynajmniej tak wynika z ich wpisów internetowych. Pewnie stałem się obiektem ataków dlatego, że należę do rozpoznawalnych polityków – przekonuje.
Według Kownackiego agresja wobec jego osoby może wynikać z faktu, że pełni funkcję zastępcy szefa MON Antoniego Macierewicz, który – jak podkreśla – „jest obiektem najbardziej brutalnych ataków opozycji”.
Czytaj też:
W Sejmie okupacja, a Petru... leci z partyjną koleżanką do Portugalii