Czy pobieramy narządy od żywych ludzi? Wywiad z dr. Norkowskim

Czy pobieramy narządy od żywych ludzi? Wywiad z dr. Norkowskim

Dodano: 
dr n. med. o. Jacek Maria Norkowski
dr n. med. o. Jacek Maria Norkowski Źródło: YouTube / Tysiol.pl
- Po pierwsze określenie człowieka w śpiączce, jako zmarłego, wydaje się być czymś niezwykle sztucznym, mamy przypadki różnych wybudzeń, mamy przypadki powrotu oddechu podczas pobierania narządów, opisane w literaturze światowej, więc jak możemy tu mówić o nieodwracalnym ustaniu czynności i o śmierci człowieka? Mamy też przypadki takie, że chory jeszcze nie był zdiagnozowany jako będący w stanie śmierci mózgowej, ale przy którym już rozmawiano o tym, że trzeba to zrobić i pobrać narządy i niektórzy w tych chorych się wybudzili - mówi w rozmowie z Cezarym Krysztopą o. Jacek Maria Norkowski, doktor nauk medycznych i dominikanin zajmujący się krytyką definicji tzw. "śmierci mózgowej" i opartej o tę definicję transplantologii.

Ojciec zajmuje się śmiercią mózgową jako taką i krytyką oficjalnej definicji śmierci mózgowej. Jaka jest ta oficjalna definicja.

W gruncie rzeczy odpowiedź jest dość prosta. W polskich warunkach mówi się o śmierci pnia mózgu, a symptomem tej śmierci mają być według danych Poltransplantu: wystąpienie śpiączki, połączone z brakiem odruchów z pnia mózgu, w tym również z brakiem występowania odruchu oddechowego, czyli z bezdechem. Chory jest w śpiączce, jest sztucznie wentylowany, dodaje się też warunek, że znamy przyczyny śpiączki, że nastąpiło uszkodzenie mózgu pierwotne lub wtórne i że wyczerpały się możliwości terapeutyczne. Tak brzmi ogólny zespół wskazań. W skrócie to śpiączka połączona z arefleksją, czyli brakiem odruchów.

Rozumiem, że tą oficjalną definicją wiąże się wiele kontrowersji, które Ojciec wielokrotnie podnosił. 

Tak.

To poproszę o podanie tych kontrowersji.

Kontrowersje biorą się z samej analizy tego, w jaki sposób śpiączka ma być symptomem śmierci. Czy przedmioty martwe mogą być w śpiączce? No chyba nie. Jest to z punktu widzenia bardzo globalnego i filozoficznego. Jeżeli jakiś organizm żywy i posiadający rozwinięty centralny układ nerwowy, dajmy na to ssak, nie tylko człowiek, ma jakiś uraz mózgu, to może być w śpiączce, tylko czy to oznacza śmierć tego osobnika i tego żywego organizmu, jakim on jest? Wydaje mi się, że to jest nienaukowe mówić w tym przypadku o śmierci, a takie kryteria śmierci wprowadzono i zrobił to tzw. Komitet Harvardzki w 1968 roku, który stwierdził na samym początku w swoim raporcie, że: "naszym zadaniem jest zdefiniowanie nieodwracalnej śpiączki, jako kryterium śmierci człowieka".

Istotnym wydaje mi więc podniesienie tu kwestii, że tak naprawdę definicja śmierci mózgowej, przynajmniej w czytanych przeze mnie opracowaniach Ojca, powstała na użytek transplantologii, czyli nie powstała w wyniku pojawienia się nowej wiedzy na temat śmierci człowieka, tylko po to, by móc uzasadnić pobieranie narządów.

No bo w gruncie rzeczy, na początku wprost tak mówiono, w samym raporcie harvardzkim jest napisane, że przyczyną wprowadzenia nowych kryteriów śmierci jest to, że są przepełnione szpitale i że występuje brak narządów do przeszczepów, że możliwość wykorzystania tych chorych, jako dawców powoduje, że wprowadzamy nowe kryteria śmierci. Tak więc jeszcze kilka lat później, Beecher szef Komisji Harvardzkiej jeszcze w 1971 roku przyznawał, że wybrali taki poziom, kiedy mózg jest uszkodzony, ale kiedy jeszcze inne narządy są w dobrej kondycji, możemy je przeszczepiać. Potem wprowadzono nowe uzasadnienie i w 1981 roku powiedziano: nie, to jest rzeczywista śmierć, nie są to kryteria wprowadzone z uwagi na pobieranie narządów. Tylko, że to jest po upływie następnych 13. lat, a na początku mówiono zupełnie inaczej w samym dokumencie harvardzkim.

CAŁY WYWIAD DOSTĘPNY JEST NA TYSIOL.PL

Źródło: tysiol.pl
Czytaj także