W rozmowie z "Super Expressem" Lisicki tłumaczy, że szef MON Antoni Macierewicz wciąż nie przedstawił nowych dowodów w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej, których ujawnienie zapowiadał już wiele miesięcy temu.
Według redaktora naczelnego "Do Rzeczy" nie da się połączyć teorii o wybuchu z umyślnym doprowadzeniem do katastrofy przez rosyjskich kontrolerów lotu pracujących na wieży w Smoleńsku. Jego zdaniem prokuratura, która podlega Zbigniewowi Ziobrze, być może rywalizuje w tej sprawie z grupą Antoniego Macierewicza.
Czytaj też:
Macierewicz: Kontrolerzy ze Smoleńska sprowadzali tupolewa do tragedii
– Wieża podawała przecież wcześniej dane dotyczące warunków meteorologicznych, które wykluczały lądowanie samolotu. Na razie trudno pogodzić te dwa fakty. Jak z jednej strony ktoś usiłuje kogoś zabić, a z drugiej strony usiłuje do tego nie doprowadzić? – pyta Lisicki, zaznaczając, że prokuratorzy dodatkowo zwrócili się do czterech laboratoriów, które mają wyjaśnić, czy na wraku tupolewa były materiały wybuchowe.
Zdaniem naczelnego "Do Rzeczy" pozycja szefa MON w rządzie nie jest jednak zagrożona. – Do odwołania ministra Macierewicza nie dojdzie w jakimś najbliższym czasie. Jego pozycja jest wciąż silna, w kręgu wielu wyborców PiS jest wciąż uważany za tego ostatniego niezłomnego. Jedna konferencja prokuratury tego nie zmieni – ocenia.
Cały wywiad z Pawłem Lisickim w "Super Expressie".
Czytaj też:
Nowe zarzuty dla kontrolerów lotu ze Smoleńska. Wybranowski: To nie oznacza, że doszło do zamachu