"Zamordyści zawsze zamordystami zostaną". Terlikowski o dziennikarce "Wyborczej"

"Zamordyści zawsze zamordystami zostaną". Terlikowski o dziennikarce "Wyborczej"

Dodano: 
Tomasz Terlikowski, b. red. naczelny Tv Republika i publicysta "Do Rzeczy"
Tomasz Terlikowski, b. red. naczelny Tv Republika i publicysta "Do Rzeczy" Źródło:PAP / Bartłomiej Zborowski
Akcja wycinania ludzi inaczej myślących z przestrzeni publicznej trwa. Teraz „Gazeta Wyborcza” zatroszczyła się o to, że w poznańskim szpitalu, w prywatnych automatach do sprzedaży różnych przekąsek i przedmiotów są książki autorów, którzy jej nie odpowiadają. A konkretniej książki moje i Stanisława Michalkiewicza – wskazuje Tomasz Terlikowski.

Komentarz publicysty ma związek z artykułem, jaki ukazał się wczoraj na łamach "Gazety Wyborczej". "Wiem, że dyrekcja szpitala i lekarze mają na co dzień masę poważniejszych medycznych problemów na głowie, a jednak na tę operację dobrze byłoby znaleźć chwilę: z automatu na parterze lecznicy trzeba wyciąć - niczym złośliwy guz - fatalne lektury autorstwa Stanisława Michalkiewicza i Tomasza Terlikowskiego. Bo czy to są książki godne miejskiego szpitala w Wolnym Mieście Poznaniu?" – zapytała w swoim artykule Aleksandra Przybylska.

"Zamordyści zawsze zamordystami zostaną"

Terlikowski wskazuje, że "Gazeta Wyborcza" kontynuuje akcję wycinania z przestrzeni publicznej ludzi inaczej myślących. "A że zamordyści zawsze zamordystami zostaną, nawet jeśli przebiorą się w liberalne szatki, to jedynym rozwiązaniem jakie przyszło dziennikarce „GW” Aleksandrze Przybylskiej do głowy, było wyrzucenie - nakazowo-administracyjne - książek ze szpitala" – pisze na Facebooku publicysta. "I pomijam już fakt, że zarzucanie mi antysemityzmu czy homofobii jest zwyczajnym kłamstwem, to trudno nie docenić szczerości lewicowej publicystki. Ona nawet nie udaje, że chce wolności myślenia czy opinii. Dla niej inne myślenie jest „złośliwym guzem”, którego trzeba usunąć. A książki są zagrożeniem dla jej nieświętego, profanicznego spokoju. Ciekawe też, że nie dostrzega ona, że dokładnie tym samym językiem o książkach uważanych za niesłuszne pisali hitlerowcy. Oni także w tekstach, choćby Żydów, widzieli „złośliwego guza”, którego trzeba było usunąć" – pisze Terlikowski.

"Idźcie dalej tą droga, a za kilka miesięcy, nie będzie już Gazety Wyborczej"

Publicysta ma pewną radę dla dziennikarzy z "Gazety Wyborczej", jak mogliby rozwiązać problem "nieodpowiednich książek". "Trzeba je spalić, spalić na postępowym stosie, tak by nikomu i nigdy nie zatruwały umysłów. A na poważnie: idźcie dalej tą droga, a za kilka miesięcy, najdalej lat, nie będzie już „Gazety Wyborczej”. Nie, nie dlatego, że wytniemy ją jak raka, ale dlatego, że sami ją zabijecie. Głupotą i jawnym sprzeciwem wobec wolności, jaki prezentują wasi publicyści" – kwituje.

Do sprawy odniósł się także dziennikarz "Do Rzeczy" Wojciech Wybranowski.

twitter

Źródło: Facebook
Czytaj także