– Jestem z tego swego rodzaju naprawdę dumny, dlatego że zwrócono uwagę na zawód leśnika. Chcę panu powiedzieć, że córka leśnika to "Inka" i tej "Ince" postawiliśmy nie tak dawno pomnik, a to była dziewczyna, która pracowała jako córka leśniczego na terenie Nadleśnictwa Narewka, a później na terenie Nadleśnictwa Miłomłyn i tam została aresztowana – mówił Szyszko na antenie radiowej Jedynki.
Minister podkreślił, że w czasie wojny okupanci karali leśniczych śmiercią. – 1650 leśników zostało rozstrzelanych przez Niemców bez żadnego sądu, ponad 3000 leśników zostało rozstrzelanych przez Sowietów – powiedział.
Czytaj też:
Kłótnia o "córkę leśniczego". Lisicki: Skąd pan wie, co było w kopercie?
Pytany, co było w kopercie, Szyszko stwierdził, że nie wie. Dodał, że podobnych sytuacji, w których ktoś prosi o przekazanie dalej listu, jest w Sejmie bardzo dużo. – Ja to przekazuję, ale naprawdę nie zaglądam do środka, niech pan mi wierzy – powiedział dziennikarzowi minister. Podziękował również telewizji Polsat, która ujawniła nagranie jego rozmowy z szefem MSWiA Mariuszem Błaszczakiem.
PO idzie do prokuratury
Przypomnijmy, 13 czerwca podczas posiedzenia rządu kamery zarejestrowały tajemnicze zdarzenie. Do szefa MSWiA podszedł minister środowiska Jan Szyszko i wręczył Mariuszowi Błaszczakowi kopertę mówiąc, że to od "córki leśniczego". Natychmiast pojawiły się podejrzenia, że Szyszko próbował załatwić komuś pracę. MSWiA wyjaśniło, że Błaszczak kopertę zwrócił.
Platforma Obywatelska zawiadomiła w tej sprawie prokuraturę. Zdaniem polityków partii Grzegorza Schetyny chodzi o możliwość popełnienia przestępstwa "pośrednictwa w załatwieniu sprawy w zamian za korzyść majątkową lub osobistą, albo jej obietnicę".
"Córka leśniczego", czyli PiS może mniej. Zobacz komentarz Łukasza Warzechy: