Donaldzie, kiedy znudzisz się Polską?
  • Piotr GociekAutor:Piotr Gociek

Donaldzie, kiedy znudzisz się Polską?

Dodano:   /  Zmieniono: 

Polityka prorodzinna polskiego rządu nie zna granic europejskich – czego dowodem pierwsza w nowym roku konferencja Donalda Tuska. Premier wypowiadając słowa „rok 2013 w Polsce powinien być rokiem rodziny” stał na tle wielkiego, kolorowego zdjęcia, które, niestety, okazało się być zdjęciem rodziny czteroosobowej i szczęśliwej, ale francuskiej. Pijarowcy premiera kupili w agencji pierwszą lepszą fotę z brzegu i powiększyli. O sprawie pisze dziś „Fakt”, cytując oburzonego rzecznika Pawła Grasia, który komentuje: „polska rodzina ma na pewno większe zmartwienia niż to na tle czyjego zdjęcia premier mówił o prorodzinnych planach rządu na 2013 roku.”

Stokowa fotka Francuzów z agencji kosztowała 2,5 euro, a za sesję specjalną trzeba zapłacić więcej. Jak się okazuje, jest szeroko wykorzystywana komercyjnie – „zdjęcie jest ilustracją wielu stron gabinetów dentystycznych.” „Jeśli słowa premiera dotyczące rodziny są tak wiarygodne jak szczęśliwa rodzina na załączonym do słów obrazku – to polskiej rodziny nic dobrego w tym roku nie czeka” komentuje „Fakt”. No, chyba że – dodajmy - chodzi o najważniejszą w Polsce rodzinę – wielką rodzinę służb specjalnych pracujących w pocie czoła dla dobra Platformy Obywatelskiej.

Ale i o polskich rodzinach władza nie zapomina. Na przykład za wszelką cenę stara się chronić rodziny przed kibolami , więc po prostu nie wypuszcza ich z więzień, żeby owych własnych rodzin swą obrzydliwą kibolską obecnością nie krzywdzili. Oto jak przypomina „Gazeta Polska Codziennie” Piotr S., pseudonim „Staruch” zostanie w areszcie na kolejne trzy miesiące.

„Zarzuty dla organizatora antyrządowych protestów i autora hasła "Donald matole, twój rząd obalą kibole" dotyczą handlu narkotykami i opierają się na zeznaniach świadka koronnego Marka H. ps. Hanior, wielokrotnego przestępcy, członka tzw. gangu "Szkatuły". W wypadku lidera kibiców Legii, poza zeznaniami tego świadka, nie ma innych dowodów” przypomina „GPC”. I zauważa, że „Staruch” doczekał się już miana „osobistego więźnia Donalda Tuska”.

Miał Ludwik XVI swojego „człowieka w żelaznej masce”, ma i Tusk w więzieniu „Starucha”. Nie dowody są tu ważne, nie zeznania i oskarżenia. Ważny jest przykład. Chodzi o to, by lud pracujący (i kibicujący) miast i wsi wiedział, że kto na władzę ludową… pardon, na władzę obywatelską rękę podniesie myślą, hasłem i uczynkiem, tego władza obywatelsko-ludowa (w końcu są w niej i ludowcy) we więźniu przymknie na tyle, na ile jej się będzie podobało.

„Premier Donald Tusk spytany przez "Codzienną", jak zapatruje się na sprawę kolejnego już przedłużenia aresztu "Staruchowi" odpowiedział, że cała sprawia go krępuje i zapewnił, że nie ma wpływu na bieg sprawy.” A szkoda. Gdyby miał, to może załatwiłby w sądzie, żeby skazano „Starucha” na jakieś roboty publiczne – to ktoś wtedy wreszcie mógłby wyręczyć Grasia w zamiataniu u Niemca.

A teraz smutna lektura – komentarz redakcyjny z dzisiejszej „Rzeczpospolitej” Nowy naczelny gazety Bogusław Chrabota odnosi się do niespodziewanej dymisji szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – Krzysztofa Bondaryka. Krótki komentarz pełen jest kuriozalnych – nie zawaham się użyć tego słowa – stwierdzeń. Na przykład „Nie imały się go publiczne awantury wywołane przez ataki prasowe.” Aha. Ofiara ataków. Bezpartyjny, nieskazitelny fachowiec, którego Chrabota zdanie wcześniej chwali za to, że na stanowisko szefa ABW „przyszedł z zewnątrz, z biznesu”. Cóż, wiem, jak w III RP powstawał biznes – i wydawało mi się, że naczelny „Rz”, dziennikarz od wielu lat (także mediów związanych z prawą stroną) też wie. I wiem też, że akurat w przypadku osoby maczającej palce w tajemnicach państwowych trudno wyobrazić sobie GORSZĄ rekomendację od słów „przyszedł z zewnątrz, z biznesu”.

No i nie imały się go „publiczne awantury wywołane przez ataki prasowe”. Cóż, gdyby Chrabota zadał sobie trud przejrzenia choćby pobieżnie archiwum gazety, którą dziś kieruje, znalazłby w tekstach dziennikarzy aż nadto dowodów na to, że w przypadku Bondaryka nie chodziło o żadne „ataki prasowe”, tylko konkretne afery, w których nazwisko szefa ABW pojawiało się nie z powodu jego wrodzonej lelijowatości-niewinności, lecz dlatego, że jest to postać co najmniej kontrowersyjna. A fakt, że się go owe „awantury” „nie imały” to nie dowód na niewinność-lelijowatość, lecz efekt parasola ochronnego rozpiętego przez Donalda Tuska nad całą platformerską ferajną i rządzenia w myśl zasady, że co złego, to nie my, i że jedynym grzechem popełnionym przez podwładnego Tuska godnym kary jest jedynie zbyt mała gorliwość w czczeniu wodza.

„Mówi się, że to człowiek wyjątkowo uparty. Swoją nieustępliwością mógł zwyczajnie poirytować premiera” drąży temat Chrabota. Ach, ten święty człowiek, premier… Tyle lat męczył się z człowiekiem, który go irytował… Ale jakże to, irytował, skoro „oficjalnie Krzysztof Bondaryk to wciąż wzór szefa służb i urzędnika”. Może irytował nieoficjalnie. Naczelny „Rz” stawia co prawda pod koniec pytanie, czy szef ABW to aby jednak nie „człowiek odchodzący w dziwny sposób i w nieodpowiednim czasie”. Ale puenta (proszę o wybaczenie licznych cytatów) jest następująca: „Szczególnie ciekawe będą jego dalsze losy. Wtedy się okaże, czy jak inni dawni przyjaciele i faworyci po prostu premierowi się nie znudził.”

Z okazji Nowego Roku spóźnione, acz szczerze życzenia dla Bogusława Chraboty: aby znalazł czas na lekturę archiwów „Rzeczpospolitej”, ze szczególnym uwzględnieniem nazwiska „Bondaryk” w polu wyszukiwarki.

Okazja jest w sam raz, bo akurat Tusk wybiera się na zagraniczny urlop."Premier wybiera się na urlop w piątek po południu. Rano ma być jeszcze w Sejmie na głosowaniach, a wieczorem już we włoskich Dolomitach" mówi powiedział „Super Expressowi” współpracownik premiera. Jak pisze gazeta, to już tradycja, że szef rządu na początku roku wybiera się na narty we włoskie Dolomity. Zazwyczaj podczas wyjazdów towarzyszy mu żona Małgorzata, córka Kasia oraz jej chłopak. „Rodzina premiera może tam liczyć na stoki narciarskie ze świetnie przygotowanymi trasami o różnym stopniu trudności”.

A przecież, jak powiedział wczoraj Donald Tusk „rok 2013 w Polsce powinien być rokiem rodziny”. Nie tylko w Polsce. We Francji i w Dolomitach również.

Czytaj także