Mądry naród rozpoznaje oszustów

Mądry naród rozpoznaje oszustów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mądry naród rozpoznaje oszustów
Mądry naród rozpoznaje oszustów 
Trudno być zaskoczonym tytułami prasy wychodzącej 10 kwietnia. Nawet jeśli – co jest wyjątkowo rzadkie – nie odnotowały rocznicy katastrofy smoleńskiej na „jedynkach”, to odnotowały ją w głębi.

Każda redakcja przedstawiła swój pogląd i interpretację. W sposób oczywisty i przewidywalny dla każdego czytelnika.

W gazetach widać, jak bardzo stosunek do katastrofy staje się ważną częścią tożsamości danego tytułu, związanego z nim środowiska i czytelników. Także media wyznające teorię naciskową – typu „Gazety Wyborczej” – starają się usilnie wpłynąć na świadomość czytelników. Nie ma już tam nadziei – a wcześniej była – że czas wygasi emocje i ucichną oskarżenia wobec Donalda Tuska, jego ekipy oraz władz rosyjskich. Dynamika zmian jest jednak odwrotna, co potwierdzają opublikowane w dzisiejszej „Rzeczpospolitej” badania. Coraz więcej osób w Polsce uważa, że w Smoleńsku doszło do zamachu, a coraz mniej ufa w rzetelność śledztwa prowadzonego w Polsce i w Rosji. Wszyscy chyba wyczuwamy tę zmianę i możemy sobie zadać tylko pytanie, co z tego wyniknie.

Najciekawsze z tekstów rocznicowych są wywiady. Z różnych względów. „Gazeta Wyborcza” dała wywiad z Izabellą Sariusz-Skąpską, córką ofiary katastrofy. Ale nie tyle po to, aby posłuchać o jej uczuciach i wspomnieniach, ale aby dać odpór „sekcie smoleńskiej”. Inne gazety pytały nie po to, aby dać komuś odpór, ale by posłuchać. „Super Express” zapytał generałową Lucynę Gągor. „Nasz Dziennik” przeprowadził ciekawą rozmowę z wdową po Andrzeju Przewoźniku i siostrą oficera BOR Marka Uleryka. Tym rozmówczyniom trudno zarzucić, że „grają trumnami” i uprawiają politykę. A mówią rzeczy, dzięki którym łatwiej zrozumieć, dlaczego ludzie coraz gorzej oceniają postępowanie rządu po katastrofie smoleńskiej. Trudno by było inaczej po ich przejściach.

O katastrofie, i to jako o zamachu, mówi w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” Jarosław Kaczyński. Prezes PiS opowiada też o przyszłych wyborach i stąd tytuł „Polacy muszą wyrwać się z paraliżu lęku”. O jaki lęk tu chodzi? „Nie mogą podejmować decyzji wyborczych straszeni jakąś wyimaginowaną agresją Rosji. Tusk używa tej retoryki »wojny« do budowania stanu zagrożenia, irracjonalnej obawy, całkowicie cynicznie i świadomie przeciwko nam. Wie, że gdzieś ten lęk w Polakach jest, i wykorzystuje to do perfidnej gry” – mówi „GP” Kaczyński.

Racja, Panie Prezesie. Ale niech Pan zauważy, jak wielu wokół Pana jest histeryków i lizusów, którzy wszczynają raban, gdy Ruscy zrobią tamto czy siamto. Rzec by można, że Donald Tusk ma w PiS wielu sojuszników w straszeniu Rosją. Oczywiście putinowska Rosja nie jest przyjacielem Polski, ale zawsze trzeba dostosować reakcję do skali zagrożenia. Przykład? Rura, zwana Jamałem II, o której też sporo w mediach. Tusk zdrajca? Słychać takie głosy z opozycji. Tymczasem widać, że Donald Tusk ma wielki problem z wrzutką ze Wschodu, bo ujawniła ona bajzel w polskim rządzie. Koszmarny bajzel, ale nie fakt, że Tusk spiskuje z Putinem.

Jazgot na najwyższym diapazonie jest pustą polityką, niezależnie od tego, kto to robi. A doskonałym przykładem tego, czym skutkuje pusta polityka, jest tekst z zagranicznych stron „GW”. To opis upadku nie tak dawno wybranego prezydenta Francji. Francois Hollande miał być mesjaszem europejskiej lewicy. Także nasi krajowi socjaliści byli zapatrzeni w jego sukces. I pomysły – np. podniesienie stawek podatkowych czy obyczajową rewolucję w prawie rodzinnym.

I co? To, co zwykle. Hollande udowodnił, że lewica mocna jest w deklaracjach, a słaba w czynach. Dużo gadał o egalitaryzmie, a tu wyszło, że jego ministrowie mają tajne konta w rajach podatkowych. I sporo kasy na tychże kontach. Zamartwiający się losem biednych prezydent naobiecywał dużo w kampanii wyborczej. Ale gospodarki nie udało mu się rozkręcić, a bezrobocie rośnie. W ten sposób Hollande pobił niechlubny rekord – poparcie spadło dla niego poniżej 30 proc., co do tej pory nie udało się żadnemu prezydentowi Francji.

Wniosek jest krótki: Francuzi wybrali sobie kogoś w rodzaju Cháveza, który naobiecywał im rozdać złote góry. Ale są jednak mądrzejsi od Wenezuelczyków, bo szybko zrozumieli, że takie obietnice są oszustwem. Co i my powinniśmy wiedzieć.

Czytaj także