"Rz": PO ma problem z trójką wykluczonych posłów. "Zarząd uwikłał się w sytuację, z której nie potrafił wybrnąć"

"Rz": PO ma problem z trójką wykluczonych posłów. "Zarząd uwikłał się w sytuację, z której nie potrafił wybrnąć"

Dodano: 
Logo Platformy Obywatelskiej
Logo Platformy Obywatelskiej Źródło: PAP / Rafał Guz
Platforma Obywatelska ma problem ze statusem posłów, których wykluczono z partii po głosowaniu nad projektem "Ratujmy kobiety" - donosi dzisiejsza "Rzeczpospolita". Jak zauważa dziennik, parlamentarzyści ci wciąż formalnie są w klubie PO, a końca procedury odwoławczej nie widać.

W styczniu tego roku Zarząd Krajowy Platformy Obywatelskiej podjął decyzję o wykluczeniu Marka Biernackiego, Joanny Fabisiak i Jacka Tomczaka ze struktur partii. Była to reakcja na oddanie przez tych posłów głosu za odrzuceniem inicjatywy ustawodawczej "Ratujmy Kobiety". Jak tłumaczył wówczas Jan Grabiec, posłowie ci naruszyli dyscyplinę partyjną.

Czytaj też:
Po głosowaniu ws. prawa aborcyjnego Biernacki, Fabisiak i Tomczak wykluczeni PO

Problem trzech wykluczonych parlamentarzystów wciąż nie jest jasny. O sprawie informuje dzisiejsza "Rzeczpospolita". Dziennik zauważa, że na stronie Sejmu posłowie Ci wciąż figurują jako członkowie klubu PO, choć w praktyce nie są już jego członkami, i nie korzystają ze związanych z tym członkostwem praw: nie otrzymują klubowych SMS-ów, nie są zapraszani na posiedzenia klubu oraz nie uczestniczą w innych klubowych spotkaniach i wyjazdach.

Zdaniem Jana Grabca, wykluczenie z partii było także wykluczeniem z klubu. Dlaczego więc PO nie zgłosiła tej informacji do Kancelarii Sejmu? Rzecznik PO w rozmowie z dziennikiem tłumaczy, że wciąż trwa procedura odwoławcza. – Posłowie wystąpili z listem, który jest formą odwołania – mówi Grabiec.

Inaczej sprawę widzą sami zainteresowani, którzy podkreślają, że ich list nie jest odwołaniem. Jak tłumaczy Marek Biernacki, pismo do Zarządu było wyjaśnieniem stanowiska posłów, którzy zagłosowali wbrew dyscyplinie partyjnej. Zasugerowano w nim, że decyzja powinna być zmieniona, ponieważ głosowania w sprawach dotyczących sumienia nie powinno być dyscypliny. Biernacki podkreśla, że gdyby było to formalne odwołanie, zostałoby skierowane nie do Zarządu, a do sądu koleżeńskiego.

Czytaj też:
Biernacki: Głosowałem zgodnie ze swoim sumieniem

"Rz" pisze, że zagadką wciąż pozostaje procedura odwoławcza, ponieważ nie wiadomo kiedy się zakończy. Cytowany przez gazetę Grabiec informuje, że rozpatrzenie takiego punktu nie znajduje się w programie najbliższych posiedzeń.

W nieoficjalnych rozmowach z członkami klubu PO, dziennikarze mieli usłyszeć, że zarząd zaplątał się we własne nogi. Jeden z polityków tej partii stwierdził, że zarząd "uwikłał się w sytuację, z której nie potrafił wybrnąć". "Sprawa jest wyjątkowo trudna do zaakceptowania przez elektorat zwłaszcza w przypadku Marka Biernackiego. To przecież dwukrotny były minister, którego przedstawialiśmy jako wybitnego eksperta od służb" – wskazuje.

Źródło: Rzeczpospolita
Czytaj także