Jeden z najbliższych współpracowników Janusza Korwin-Mikkego swoją pozycję w partii wykorzystywał do uwodzenia kobiet – donosił wczorajszy "Fakt". Z ustaleń tabloidu wynika, że mężczyzna zarażał kobiety kiłą. Ofiary twierdzą, że miał tego pełną świadomość. Sprawa trafiła do prokuratury.
"On chciał mnie zabić!"
"Fakt" dotarł do ofiar Grzegorza G. Jedną z nich jest Katarzyna, 27-letnia mieszkanka Wielkopolski. Kobieta poznała go na jednym ze spotkań partyjnych w Krakowie. O swojej chorobie miała dowiedzieć się dopiero wtedy, kiedy redakcja "Faktu" zaczęła sprawdzać pierwsze napływające w tej sprawie sygnały. – On chciał mnie zabić! Nigdy mu tego nie daruję – podkreśla kobieta.
"Wtedy zaczął się mój koszmar"
Inną z ofiar polityka, z którą udało się porozmawiać dziennikarzom jest 24-letnia Monika z Podkarpacia. Kobieta twierdzi, że na początku znajomości zapytała Grzegorza G. czy cierpi na jakieś choroby. Miał ją zapewnić, że niedawno przeszedł badania i jest zdrowy. Prawda okazała się inna. Kobieta zaznacza, że kiedy po miesiącu pojawiły się u niej objawy choroby, których lekarz jeszcze nie potwierdził, Grzegorz. G. przestał z nią współżyć. Miał jej wówczas powiedzieć, że bierze leki na łuszczycę, które spowodowały u niego impotencję. O tym, że ma kiłę, Monika dowiedziała się dopiero od innej ofiary działacza partii Wolność. – Wtedy zaczął się mój koszmar – mówi kobieta. Choroba była już na zaawansowanym etapie. – Zanim zaczęłam się leczyć, nie mogłam już nawet chodzić. Bolały mnie wszystkie stawy. Kolana, nadgarstki, palce – przyznała kobieta.