Specyficzne obsesje pewnej tzw. gazety
  • Piotr GociekAutor:Piotr Gociek

Specyficzne obsesje pewnej tzw. gazety

Dodano:   /  Zmieniono: 

W czwartek około południa zmarła Jadwiga Kaczyńska, matka Jarosława i Lecha Kaczyńskich, sanitariuszka Szarych Szeregów, polonistka. Przez kilka lat walczyła z ciężką chorobą. Miała 87 lat.

Dzisiejsze gazety żegnają ją godnie – z jednym wyjątkiem. Pewna gazeta (wiecie która), nawet tej okazji nie przepuszcza, żeby dołożyć znienawidzonym przez siebie politykom (to, że jeden z nich nie żyje, specjalnie w tym nie przeszkadza). „Bracia zawsze liczyli się z jej zdaniem”. Jeden tytuł, dwie sugestie: pierwsza, by traktować Jarosława i Lecha jako byt zbiorowy (chwyt doskonale znany z kart przemysłu pogardy), i druga – by podkreślić, że samodzielnymi politykami nie byli. Wiadomo: obydwoma rządziła mama, a w dodatku Lechem rządził Jarosław.

***

W tej samej gazecie (wiecie której), festiwal słowa „atak”. „PiS broni ataku lustracyjnego”. Jest i atak „polityków PiS i Solidarnej Polski” oraz piękne, godne stalinowskich i Jaruzelskich tradycji zdanie „atak przypuścili publicyści z tzw. niezależnych mediów”. Chodzi oczywiście o najnowszego męczennika IV RP, sędziego Igora Tuleyę, który padł ofiarą ziobryzmo-kaczyzmo-faszyzmu. „Ktoś posmarował drzwi mieszkania sędziego Tulei. Ktoś wytropił jego syna. A Gazeta Polska Codziennie – jego byłą partnerkę. Coś z tym trzeba zrobić, ale co – zastanawia się sędzia Małek”.

Retoryka z peerelowskiej przeszłości zawsze robi szczególne wrażenie, gdy używają ją – uwaga, pożyczam metodę twórczą od autorów gazety (wiecie której) –„ autorzy dziennika założonego przez środowiska tzw. opozycji demokratycznej”. I co? Podoba się? Fajnie jest? Bo mogę dalej, czerpiąc z tych samych wzorców: „mieniący się dziennikarzem autor” gazety założonej w 1989 roku „przez tzw. opozycjonistów” napisał artykuł „w rzekomej trosce o zagrożoną, jakoby, wolność słowa”. Teraz podoba się bardziej?

„To sytuacja bez precedensu. Zastanawiam się, co można zrobić, i  nie widzę prostego rozwiązania” mówi gazecie (wiecie której) sędzia Wojciech Małek, zwierzchnik Tulei. Zakazać pisania o Tulei? Wprowadzić cenzurę prewencyjną, albo chociaż taką zwykłą, konfiskującą nakłady po wydrukowaniu? Skoro nie widać „prostego rozwiązania”, to może należy sięgnąć po „rozwiązania nieproste”? „Coś z tym trzeba zrobić, towarzysze – powiedział towarzysz pierwszy sekretarz – ale co? Może niech zajmą się tym odpowiednie organy?”. My wiemy, Tuleya, że oni was nie kochają, ale będziemy ich tak długo kochać, aż was pokochają!

Męczeństwo sędziego Tulei wydaje się bezkresne, podobnie jak zapał gazety (wiecie której). „W środę w nocy – czy łączyć to z lustracyjnym tekstem Gmyza – ktoś obsmarował drzwi mieszkania sędziego. Czy może być fizycznie zagrożony?”. Budowanie atmosfery strachu przy pomocy pytań sugerujących grozę to specjalność gazety (wiecie której). Spróbujmy i my: dziś przed południem silnik samochodu Gmyza zgasł na skrzyżowaniu Wołoskiej i Racławickiej – czy łączyć to z poranną publikacją gazety (wiecie która)? Czy może być fizycznie zagrożony?

W dodatku tekst o Tulei zilustrowano fotką z wczorajszej uroczystości, podczas której prezydent Bronisław Komorowski wręczał nominacje sędziowskie. Na fotce jest prezydent i urodziwa pani blond sędzia. Tytuł: „Kto obroni sędziego?”. Tekst jest o Tuleyi, fotka z nominacji, a całość wraz z tytułem robi wrażenie, jakby zwolennicy lustracji chcieli krzywdzić blondynki. Brawo! Czy to możliwe, żeby gazeta (wiecie która) była spadkobiercą doktora na literę „G” – ale nie tego polskiego kardiologa, tylko tego, hm… niemieckiego medioznawcy?

Żeby było śmieszniej – prezydent Komorowski wręczając sędziowskie nominacje apelował do sędziów o odwagę i niezależność, a krytykował tych, którzy sędziów, nomen omen, krytykują. Głupia sprawa, tego samego dnia Sąd Apelacyjny w Łodzi uchylił wyrok sądu I instancji wedle którego Robert Frycz, twórca strony Antykomor.pl znieważył prezydenta. W dodatku sędzia Feliniak stwierdził „nie można mrozić krytyki, a politycy powinni liczyć się z tym, że mogą być obiektem żartów.” Ponieważ obowiązująca aktualnie linia gazety (wiecie która) mówi, że sędziów krytykować nie wolno, Ewa Siedlecka z ciężkim sercem musiała napisać w komentarzu „wyrok sądu jest mądry”. A co z krytyką sędziego Tulei? Można ją „mrozić”? Można. Po pierwsze to nie krytyka, tylko – jak ustaliliśmy - ataki, a po drugie to sędzia, a nie polityk.

W nowatorski sposób o emeryturach w „Dzienniku Gazecie Prawnej” opowiada ekonomista Bogusław Grabowski, zasiadający w Radzie Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku. „Z siedmiu miliardów ludzi na ziemi tylko miliard dostaje świadczenia. Reszta nie i jakoś sobie radzi.” To jak dotąd najlepsza metoda obrony absolutnie wszystkiego, co w Polsce się działo, dzieje, lub dziać może. Rzucamy hasło „7 miliardów”, potem dokładamy dowolną daną (ilu chodzi do lekarza, ilu ma własne zęby, ilu stać na benzynę, ilu może głosować w wolnych wyborach, ilu nosi krawat i tak dalej). Zawsze wyjdzie, że jest ich mniej niż siedem miliardów. Puentujemy więc „a reszta tego nie ma i jakoś sobie radzi”. Czy któryś z orłów pijaru od premiera już zaczął szykować stosowne wyborcze reklamówki?

Uwaga! Coś dla rozrywki - czasem najlepsze puenty pisze samo życie. Dziś robi to dłońmi pracowników „Super Expressu”. Dwa tytuły z pierwszej strony: u góry „Polskie celebrytki w burdelu dla bogaczy”. U dołu „Upadły dominikanin chce być celebrytą”.

A puenta na serio? Może być tylko jedna – copyright by ekonomista Bogusław Grabowski. Otóż z siedmiu miliardów ludzi na Ziemi tylko redakcja gazety (wiecie której) ma tak rozbudowane pewne specyficzne obsesje. Reszta nie - i jakoś sobie radzi.

Czytaj także